Vivy – Fluorite Eye’s Song – odcinek 3

Od wydarzeń z poprzednich odcinków mija jakieś piętnaście lat. W tym czasie Matsumoto-Misiek alias Wredny Program z Przyszłości pozostawał uśpiony, by nagle się objawić i zakomunikować Vivy, iż właśnie nastąpi kolejny punkt zwrotny, który trzeba „naprawić”.

 

W międzyczasie Vivy stała się bardziej rozpoznawalna (i ma więcej widzów), przeszło nowe prawo, nawet jeszcze bardziej korzystne dla AI, a szanowny polityk pod wpływem słów wypowiedzianych przez bohaterkę w trakcie ich pożegnania zaczął agitować na rzecz AI. Czyli jak sam Misiek stwierdza – stał się cierniem w boku. Jednak w tej chwili jest ważniejsza sprawa do rozwiązania – na Ziemię za kilka dni runie kosmiczny hotel Sunrise, którego właścicielką jest Estella – AI z linii następczyń Divy. Wydarzenie to wywoła zamieszki i ataki na roboty oraz wzrost zaangażowania i liczebności organizacji takich jak Toak. A Matsumoto twierdzi, że muszą zapobiec katastrofie, ponieważ będzie to tym razem niekorzystne dla historii.

 

Wspólnie więc przedostają do hotelu, gdzie Vivy zatrudnia się jako obsługa gości, a docelowo ma jakoś zapobiec katastrofie – według Miśka, najlepiej hakując właścicielkę. Problem polega na tym, że w grę zaczynają wchodzić u Vivy czynniki „emocjonalne”, których Matsumoto nie bierze w swoich kalkulacjach pod uwagę i które są w stanie bardzo popsuć mu proste zadanie.

 

Od razu mówię, że odcinek nie kończy wydarzeń w kosmicznym hotelu, których podsumowanie znajdziemy najprawdopodobniej w przyszłym. Misiek jest nadal antypatyczny, namolny i wkurzający, natomiast Vivy zaczyna kwestionować zero-jedynkowość jego osądów. Bardzo wyraźnie można zauważyć, że wprawdzie pojawiają się ważniejsze postacie drugoplanowe, jednak są one albo do odstrzelenia, albo do zastanawiania się nad moralnymi wyborami. Sam zaś „plan” uratowania przyszłości może w każdej chwili się zawalić albo przez nieobliczalność Vivy i jej poszukiwania człowieczeństwa, albo przez najzwyklejszy czynnik ludzki, który nie pasuje do programu Matsumoto.

 

Pod względem graficznym mamy spadek jakości – twarze są płaskie, nosy dziwne, postacie dziwnie się poruszają, widać też mnóstwo ujęć celowo przedstawiających postacie pod dziwnymi kątami, albo teł, żeby nie trzeba było animować ruchu. Muzycznie natomiast mamy w końcu piosenkę otwierającą, mamy też jedną pod koniec – nie jestem pewna, czy będzie ona na stałe, ale obie było bardzo ładne. Powiedziałabym nawet takie… macrossowate.

 

Na razie wstępnie prognozuję, że fabuła dalej będzie się obracać wokół skakania co kilka lat do kolejnych punktów zwrotnych w historii świata, w trakcie których Matsumoto będzie dążył do wykonania Programu, nie zauważając w trakcie, jak bardzo zmienia się jego „narzędzie”, czyli Vivy. Zaś sama Vivy, dążąc do wykonania tego, do czego została zaprogramowana, i zadając pytania, które w jej mniemaniu mogą ją do niego przybliżyć, będzie wybitnie utrudniać sprawę ratowania ludzkości przez kwestionowanie podjętych działań. Cóż, AI się będzie uczyć, a my (znaczy niektórzy) będziemy śledzić tę naukę. No, chyba, że ktoś będzie miał dosyć antypatycznego miśka, albo kolejnej serii o sztucznej inteligencji podnoszącej kwestie jej samoświadomości.

Leave a comment for: "Vivy – Fluorite Eye’s Song – odcinek 3"