Cheat Kusushi no Slow Life – odcinek 1

Dawno minęły czasy, kiedy dzielny nastolatek przenosił się do innego świata, aby tenże świat ocalić przed Straszliwym Niebezpieczeństwem. Coraz częściej trafiają się tytuły, w których zmęczony korposzczur ląduje w innym świecie, gdzie może w końcu odpocząć, znaleźć stabilną pracę i nie obawiać się, że kolejna zmiana przepisów podatkowych zagrozi jego szansom spłacenia czterdziestoletniego kredytu mieszkaniowego… Ekhem. Przepraszam. W zasadzie nie widzę nic złego w podobnych tytułach, które da się określić jako komediowe okruchy życia w dekoracjach fantasy, ale od ich twórców wymagam odrobiny pomysłowości, a nie chodzenia na kompletną łatwiznę.

Reijiego Kirio, dawniej japońskiego pracownika korporacji, poznajemy w momencie, kiedy już zadomowił się w nowym świecie, opanował nowe umiejętności (warzenie eliksirów), otworzył własną aptekę, a do tego przygruchał sobie dwie panienki. Po co komu jakieś tam wprowadzenie? Jak należy się domyślać, seria będzie teraz opowiadać o… Dobre pytanie, o czym właściwie, ponieważ pierwszy odcinek to trzy kompletnie chaotyczne scenki z życia bohatera, za każdym razem obracające się wokół jednego z jego wyrobów.

W pierwszej z nich do Reijiego przychodzi właściciel miejscowego sklepu i błaga o możliwość sprzedawania w swojej placówce handlowej jednego z wyrabianych przez bohatera eliksirów, który z pewnością będzie się doskonale sprzedawać, albowiem nie tylko jest skuteczny, ale też ma przepyszny smak. Bohater wyraża zgodę, więc obrotny handlowiec zabiera partię eliksirów, które -jak się okazuje – doskonale się sprzedają, albowiem nie tylko są skuteczne, ale też mają przepyszny smak. Koniec. W drugiej części Reiji spotyka parę tyleż zakochaną, co nieszczęśliwą – panienka jest bowiem o swojego amanta obsesyjnie zazdrosna i przejawia tendencje rasowej yandere. Bohater warzy więc ziółka na uspokojenie, po których panienka zamienia się w chodzącego anioła. Koniec. W trzecim epizodzie bohater idzie do lasu, gdzie znajduje śmierdzący kwiatek, więc wytwarza „dezodorant”, żeby kwiatek nie śmierdział. Dezodorant doskonale się sprzedaje jako odświeżacz do WC. Koniec.

Ktoś zapewne uzna, że złośliwie pominęłam to, co w tej serii jest istotne, czyli urok, wdzięk i poczucie humoru. Niestety stwierdzam stanowczo, że żadnego z tych elementów nie stwierdziłam w ilościach nawet śladowych. Przypuszczam, że to chyba miało być zabawne, ale dawno nie zetknęłam się z tak nieudolną próbą rozbawienia widza. Historyjki pozbawione są struktury i puenty, postacie pozbawione są cienia charakteru, zaś od strony wizualnej jest nędznie i sztywno. Pozwolę sobie na tym zakończyć, bo muszę zachować część złośliwości na kolejne dwa odcinki tego koszmarka. Bardzo zdecydowanie nie polecam.

Nie, ja też nie wiem. Serio.

Leave a comment for: "Cheat Kusushi no Slow Life – odcinek 1"