Kanojo mo Kanojo – odcinek 3

Ciąg dalszy codziennego życia uroczego trójkąta romantycznego. Co tym razem? Próba zjedzenia wspólnego lunchu w szkole tak, aby nikt nie domyślił się relacji pomiędzy całym trio. Zdawać by się mogło, że wystarczyłoby usiąść razem i zjeść posiłek, ale nic bardziej mylnego. Wróg może być wszędzie, no chyba tylko nie w toalecie, która według Nagisy jest najbezpieczniejszym miejscem. Po godzinach poszukiwań udaje się jednak znaleźć lepsze miejsce, czyli schowek na sprzęt sportowy! Jednak to nie koniec zmartwień. Podczas wspólnego posiłku Saki dochodzi do wniosku, że niedostatecznie stara się być wymarzoną ścierką do podłogi o względy Naoyi, więc podejmuje próby zmiany takiego stanu rzeczy. Rzecz jasna kiepsko jej idzie, a po nieudanym sięgnięciu po rozwiązanie ostateczne i grubym nieporozumieniu ucieka do własnego domu i obraża się na cały świat, a Naoya stara się ją na rozmaite (totalnie durne) sposoby, przekonać do powrotu.

W sumie wydarzenia mają tutaj drugoplanowe znaczenie. Zwraca uwagę głównie sposób zachowania postaci, ich bezmyślność i przerysowane, bezsensowne reakcje. Elementy te, wysunięte na pierwszy plan, wypadają po prostu okropnie i odrzucają, a przebrnięcie przez odcinek to prawdziwa męka. Naprawdę dawno nie widziałem tak okropnie wyreżyserowanych scen i tak nieudanych bohaterów. Nawet sceny fanserwiśne są tak nieatrakcyjne, że nie dziwię się bohaterowi, który odrzuca propozycję Saki, bo w takich warunkach jakakolwiek interakcja erotyczna jest po prostu niemożliwa. Ja rozumiem, że koncepcja takiego związku jest trudna do realizacji i wiarygodnego przedstawienia, a w zamyśle seria miała być komedią, ale przez wyżej wymienione elementy wyszła tutaj tragikomedia. Aha, pamiętacie, jak pisałem o kwestii wspólnego spania w dużym domu? Otóż okazało się, że jednak są pokoje dla każdego i nie było potrzeby spania na materacach obok siebie…

Dobrnięcie do końca przygody z tym serialem jest niczym chłodny wieczór po upalnym dniu. Dawno nie czułem takiej ulgi, że nie będę musiał sięgać po kolejny odcinek. Odradzam seans wszystkim – nie ma tu totalnie nic, co mogłoby być atrakcyjne dla widzów. Rzadko wystawiam ocenę po trzech odcinkach, ale tutaj pewny jestem, że nic ponad tę najniższą nie mogę wystawić. Na sam koniec wrzucam jedyny kadr, który nieco przyciągnął męskie oko w trakcie tej godzinnej katorgi.

Leave a comment for: "Kanojo mo Kanojo – odcinek 3"