Seirei Gensouki – odcinek 1

Haruto i Miharu obiecują sobie, że gdy dorosną zostaną małżeństwem. Tak rozpoczyna się kolejny romans… No dobra, kogo ja oszukuję, przecież mamy tu do czynienia z kolejnym isekajem. Chłopak w następnej scenie ginie w masakrycznie wyglądającym wypadku komunikacyjnym, a w przeprowadzce na drugi świat pomaga mu tym razem pociąg podmiejski. Budzi się w nieznanym świecie w jakichś slumsach jako młody osierocony chłopiec o imieniu Rio, a przychodzi mu mieszkać z trójką bandytów traktujących go niczym robactwo. Los jednak chce, że spotyka na swojej drodze zamożne dziewczęta poszukujące bardzo ważnej osoby, a chwilę później dzięki odkrytym magicznym mocom pokonuje jakiegoś nieznanego mordercę i odnajduje niewiastę. Jego życie musi w tym momencie ulec zmianie, chociaż początki przeprowadzki do pałacu królewskiego nie będą przyjemne…

 

 

Zawiązanie fabuły nie wypada najgorzej. Sam Rio okazuje się mieć własne życie, a wspomnienia z życia Haruto które się mu przebijają są dla niego niezrozumiałe. Ale już widać, że w przyszłości okażą się pomocne, zwłaszcza w kwestii walki wręcz którą opanował w „realnym” świecie. Opryszki towarzyszące mu na początku odcinka nie dostają zbyt wiele czasu antenowego, gdyż szybko znikają ze sceny. Co innego kwestia dziewcząt z pałacu – najpierw poznajemy zapewne główną bohaterkę, czyli Celię Clair, która wykazuje się wyrozumiałością, traktuje Rio jak człowieka i nie podejmuje pochopnych decyzji. Co innego pozostała trójka, typowe panie z wyższych sfer nie mające zamiaru słuchać co biedak ma do powiedzenia. Za to dobitnie swoim zachowaniem pokazują przyczynę zniknięcia księżniczki Flory – zamiast dopilnować wyjaśnienia sprawy i wysłuchać Rio, posyłają go do jednostki straży, której to pannę zwinięto, wcale nie myśląc o tym, że mogą zrobić z chłopaka kozła ofiarnego aby ratować własne pozycje. Oj coś czuję, że owe królestwo ma bardzo duże problemy z ogarnięciem podstawowych spraw społecznych i gospodarczych. Ciężko na razie też wyrokować jak wypadnie kwestia użycia magii – za dużo tu niewiadomych, no może oprócz klasycznego zagrania z cudownym talentem głównego bohatera do jej użycia. Pochwalić muszę jednak antagonistów, a właściwie osobnika zdającego się być głównym z nich – po złapaniu wysłanego przez niego zabójcy, szybko upewnił się czy chociaż aby na pewno nie pozostawił śladów i nie będzie miał okazji się wygadać.

 

 

Oprawa wizualna pozytywnie zaskakuje. Co prawda za grosz tu oryginalności w kwestii kreski, ale postaci rysowane są naprawdę starannie, są zróżnicowane, a dzieci nie przypominają wersji chibi nastolatków. Animacje użycia magii i samej walki mogą się podobać – są widowiskowe i płynne, nie było też prób typowego cięcia kosztów przy pomocy nieruchomych scen mających udawać dynamiczne – cała potyczka była animowana od początku do końca. Ścieżka dźwiękowa również zdaje egzamin – udało się jej zbudować odpowiedni nastrój scen, chociaż nie uświadczymy tutaj utworów mocno zapadających w pamięć.

 

Pierwszy odcinek Seirei Gensouki wywarł na mnie raczej pozytywne wrażenie. Są tu pewne niedociągnięcia, ale widać zamysł na bogaty świat przedstawiony, główny wątek fabularny rozwija się w odpowiednim tempie, a informacje dawkowane są logicznie wzbudzając przy tym ciekawość widza. Chętnie sprawdzę kolejny odcinek, chociaż mam pewne obawy w wypadku takich tytułów, gdyż można tutaj naprawdę dużo popsuć.

Leave a comment for: "Seirei Gensouki – odcinek 1"