Sonny Boy – odcinek 2

Po tym jak udało opuścić im się świat otoczony czernią, uczniowie trafili na tropikalną wyspę. Tworzy jednak ona inną rzeczywistość niż szkoła, teraz zatopiona w oceanie, w której wszystko, nawet jeśli się zepsuje, praktycznie z miejsca wraca do normy, co zapewnia między innymi niekończące się zasoby w postaci wody czy jedzenia. Dodatkowo specjalna umiejętność Mizuho, dzięki której jej koty są w stanie przynieść wszystko, czego zapragnie, sprawia, że niczego naszym bohaterom nie brakuje. Któregoś razu jednak wiele z tych rzeczy zostaje spowitych błękitnym płomieniem, a pożarów zaczyna być coraz więcej. Rozpoczyna się poszukiwanie winnego.

To jednak tylko główna oś odcinka, bo poza tym dzieje się naprawdę dużo. Łebski Rajidani nadal szuka rozwiązania zagadki tego, co się właściwie stało i dzieje; Nozomi (skutecznie zresztą) próbuje wnieść nieco pozytywnego myślenia do głowy Nagary; dostajemy także retrospekcję z wyborów do samorządu szkolnego, która nakreśla nieco relację między Mizuho a Pony i Hoshim, wyrastającego powoli na największego manipulanta w grupie, próbującego wprowadzić własne zasady.

Mimo ogromu informacji i wątków, które zostały wprowadzone w tym odcinku, wcale nie mam poczucia, że było ich za dużo. Natsume bardzo umiejętnie dysponuje czasem antenowym, wciągając widza w skrupulatnie budowany świat i jego tajemnice, nie odpowiadając mimo wszystko na zbyt wiele pytań, a wciąż stawiając nowe i angażując tym samym odbiorców do ciągłej analizy tego, co się dzieje. Taki zresztą był jego cel, o czym wspominał w wywiadach – aby seria była zajmująca i wciągająca, żeby inspirowała do dyskusji.

Scenorys, tak jak w zeszłym tygodniu, to dzieło Shingo Natsume, tym razem jednak w fotelu reżysera zasiadł Tomoya Kitagawa. Drugi odcinek to ponownie festiwal pięknych kadrów, kolorów i teł, dużo tu również zabawy z różnego rodzaju technikami, wrażenie robią także wszelkie efekty nadzorowane przez Gouseia Odę w postaci na przykład piasku, wody czy kluczowych dla fabuły odcinka płomieni. Świetną robotę wykonała także Reiko Nagasawa odpowiedzialna za reżyserię animacji, a rysunki postaci doglądane przez nią są naprawdę najwyższej jakości, duże wrażenie szczególnie robią zbliżenia na twarze bohaterów. Zapamiętajcie to nazwisko, bo pani Nagasawa jesienią debiutuje jako projektantka postaci w Takt Op. Destiny, za które zresztą po stronie Madhouse’u odpowiadać będzie zespół Yuuichiro Fukushiego, a więc pewnie w dużej mierze te same nazwiska, które pracują przy Sonny Boyu.

Jako że uwolniliśmy się już od wszechobecnej pustki i czerni, przyszedł czas na muzykę, konkretnie utwory grupy Sunset Rollercoaster. Artystów ją tworzących będzie jednak znacznie więcej, a wybrał ich nie kto inny jak sam Shin’ichirou Watanabe, reżyser między innymi Cowboya Bebopa, znany ze swojej pasji do muzyki, która w jego seriach zawsze stanowi jeden z najbardziej kluczowych elementów. Nie jest to pierwszy raz, kiedy doradza w tych kwestiach, ponieważ podobną rolę pełnił także w produkcjach Masaakiego Yuasy (Mind Game) czy Sayo Yamamoto (Michiko to Hatchin). Wielu zapewne zdziwi brak openingu, ale wygląda na to, że po prostu go nie będzie, a piosenka Shounen Shoujo, główny motyw serii, towarzyszyć będzie co tydzień napisom końcowym.

Sonny Boy jest jak na razie dokładnie tym, czego oczekiwałem. Jest dziwnie, intrygująco, wygląda pięknie, nie brakuje też dobrej animacji. Tak awangardowej i autorskiej produkcji nie było od wielu lat i już sam ten fakt sprawia, że dosłownie chłonę tę serię, zachwycając się każdą sekundą i każdym kadrem. Jeśli do tego fabuła rozwinie się w zadowalający sposób, będę więcej niż szczęśliwy. A nadzieje mam ogromne.

Leave a comment for: "Sonny Boy – odcinek 2"