Uramichi Onii-san – odcinek 2

Drugi odcinek nie różni się zbytnio od pierwszego, tzn. ponownie dostajemy zlepek mniej lub bardziej śmiesznych żartów, obracających się wokół tych samych tematów co poprzednio. Nie zabrakło więc gorzkich prawd o życiu i kolejnej porcji żartów na temat męskiego przyrodzenia. Plus jest taki ( o ile można w tym przypadku mówić o plusie), że dowiadujemy się nieco więcej o pozostałych bohaterach. Cóż, ich życie też nie jest usłane różami, a praca w programie dla dzieci niekoniecznie jest spełnieniem ich marzeń. Może poza Dagą – wydaje mi się, że całkiem dobrze odnajduje się on jako śpiewający braciszek. Poza tym, umówmy się, nie należy on do skomplikowanych ludzi…

Mam z tą serią pewien problem, teoretycznie nie powinna mnie ona bawić, bo w zasadzie to jest mocno taka sobie i to pod każdym względem, ale… Niestety, mam smutno-straszne uczucie, że jestem bardzo bliska stanu, w jakim znajduje się Uramichi. Odczuwam niemalże więź duchową z bohaterem, zwłaszcza w scenach wstawania (to jest samo życie) oraz sytuacjach, kiedy do głosu dochodzi jego pesymistyczne „ja”. Bycie miłym i uśmiechniętym przez prawie cały dzień to zadanie godne tytana, czasami człowiek ledwo daje radę. A ja, w porównaniu do bohatera, jestem w tej (powiedzmy) komfortowej sytuacji, że mam hobby (inne niż sport) i przyjaciół!

Uramichi Onii-san nie bawi mnie, bo widzę w nim dorosłe życie aż za dobrze – to niestety tak wygląda. I tyczy się to zarówno głównego bohatera, jak i reszty. Inna sprawa, że nikt jeszcze nie zabronił Omocie pracy z dziećmi. Poza tym dostrzegam w tym bagienku smutnej, szarej codzienności iskierki nadziei – piosenka o parasolu (czyli dlaczego zawsze pada, jak się go zapomni) była boska i jak na standardy anime, bardzo dobrze zaśpiewana, a także próby przebrania panów za pająki. A w ogóle to foch, jestem oburzona, że nie usłyszałam piosenki o pajączkach, a jestem prawie pewna, że była mistrzowska. I domagam się więcej listów od widzów… Bo poza tym, że dostrzegam między sobą a facetem na skraju załamania nerwowego pewne podobieństwo i dlatego kwalifikuję to anime jako dokument, uważam, że ma ono potencjał na bycie niezłą komedią. Serio, myślałam, że będzie gorzej, zwłaszcza po pierwszym odcinku. Acz trzeciego trochę się boję, bo mam wrażenie, że to wszystko zmierza w kierunku masakry. Uramichi w końcu pęknie, a że siły mu nie brakuje…

Leave a comment for: "Uramichi Onii-san – odcinek 2"