Vanitas no Carte – odcinek 2

Noe i Vanitas po ostatnich przygodach trafiają do więzienia, z którego jednak szybko zostają wypuszczeni i wezwani przed oblicze Lorda Altusa, hrabiego Parksa Orloka. Orlok należy do tych wampirów, które po wojnie zostały wśród ludzi (czyli nie przeszły za barierę), jego rolą zaś jest dbanie o równowagę między gatunkami. Niespecjalnie wierzy, że jakiś tam grymuar może wyleczyć oszalałe wampiry, czyli Przeklętych – tu swoją pracę powinien wykonać bourreau. Nawet fakt wcześniejszego uratowania Amelii go nie przekonuje i teraz więzi biedną kobietę. Wiedząc, co Księga Vanitasa potrafi, Noe sprzeciwia się takiemu myśleniu i proponuje, że Vanitas wyleczy na oczach hrabiego jednego Przeklętego. Trzeba go tylko złapać – bohaterowie, już jako pełnoprawny, acz wciąż niedobrany duet, wyruszają w drogę.

Dzięki pomocy Dantego, informatora Vanitasa, szybko udaje się namierzyć niejakiego Thomasa Berneuxa i unieszkodliwić go. Vanitas i Noe już mają wracać z nim do hrabiego, gdy pojawia się dwójka wampirzyc, Luca i jej chevalier (rycerz), Jeanne. Żądają oddania grymuaru, uważając, że nie leczy on wampirów, a wręcz przeciwnie – sam szerzy klątwę niebieskiego księżyca. Próby wyjaśnienia sytuacji nie przynoszą rezultatów, co gorsza zaś okazuje się, że Jeanne to słynna Przeklęta Dziewica, bourreau Lorda Ruthvena, która podczas wojny samodzielnie, przy użyciu Szkarłatnej Rękawicy, wybiła wiele wampirów, które zdradziły swoich pobratymców. Również i teraz dzierży okrutną broń, dlatego Vanitas z Noe rzucają się do ucieczki. W ukryciu (pomaga im też fakt, że Luca uspokaja Jeanne, przypominając, że nie jest już katem, tylko rycerzem) Vanitas przyznaje, że księga rzeczywiście potrafi bezcześcić wampirze imiona, Noe wierzy jednak, że użyje jej wyłącznie w dobrym celu, czyli m.in. do uratowania Amelii, do wykonywania której to misji bohaterowie muszą czym prędzej wrócić.

Anime powoli mnie kupuje – do pisków z zachwytu wciąż daleko, ale uczucie zawodu minęło, a pojawiło się zaciekawienie, co tam dalej się wydarzy, acz nie na tyle, by rzucać się na mangę. Neo i Vanitas są zarówno osobno, jak i w duecie uroczy, ich kolejne momenty wypadają naturalnie, będąc na ogół zgrabnie wplecione, podobnie jak sporadyczne SD-eczki, w całą resztę. Osobiście nieco bardziej podoba mi się drugi z panów, świetnie podłożony przez Natsukiego Hanae (i pomyśleć, że dopiero co oglądałam go w zupełnie innej roli…), nie ujmując jednak niczego wampirowi, na niego też przyjemnie się patrzy i miło go, Kaito Ishikawy znaczy się, słucha. Tyczy się to też openingu, o którym jakimś cudem zapomniałam poprzednim razem wspomnieć. Z miejsca mnie urzekł ładną, wpadającą od razu w ucho piosenką, przede wszystkim zaś obrazem, zamiast bowiem typowej animacji przedstawiającej po kolei wszystkich bohaterów serii oglądamy wyłącznie wspólne sceny protagonistów. Na ending już niestety zabrakło ciekawej koncepcji.

Leave a comment for: "Vanitas no Carte – odcinek 2"