Digimon Ghost Game – odcinek 3

Słyszeliście może o tym, że od czasu do czasu na cyfrowych zdjęciach ludzi pojawiają się tajemnicze czerwone zygzaki? Podobno ta część ciała, na której się znajdą, zaczyna się „dziwnie” zachowywać, ale to jeszcze nic… Kiedy minie 48 godzin, wydarzy się nieszczęście! To właśnie spotyka Ruli, przewijającą się na drugim planie w dwóch poprzednich odcinkach. Teraz to ona jest w centrum wydarzeń, chociaż kiedy jej dłonie zaczynają po prostu znikać, nie ma pojęcia, jak odwrócić to zjawisko, ani też żadnych tropów, którymi mogłaby się kierować. Jej wyobcowanie i lęk są pokazane naprawdę przekonująco i niewiele brakuje, a seria skręciłaby w rejony zdecydowanie bardziej ponure… Na szczęście na scenę wkraczają Hiro i Gammamon, acz nie jako rycerze w lśniącej zbroi. Hiro kontaktuje się z Ruli niejako przypadkiem, dlatego, że (jak pamiętam z poprzedniego odcinka) zauważył chodzącego za nią digimona, niewidocznego oczywiście dla reszty ludzi. Jak się okazuje, tenże digimon, Angoramon, nie jest sprawcą kłopotów Ruli – przeciwnie, pragnie ją chronić, ale niewiele może zrobić w starciu z szybszym, złośliwym przeciwnikiem. Hiro wymyśla na poczekaniu plan, ale walka okazuje się trudniejsza niż przypuszczał, ponieważ Dracumon, czyli antagonista tego odcinka, ma zdolność kontrolowania umysłów. Wszystko prowadzi oczywiście do tego, żeby Ruli zmaterializowała Angoramona, którego nowo nabyta siła pozwala rozprawić się z zagrożeniem. Wszystko dobrze się kończy… Przynajmniej na razie.

Po tygodniowej przerwie powróciły nowe Digimony i muszę z przyjemnością oznajmić, że seria trzyma poziom. Niby odcinek jest czysto funkcjonalny – ma wprowadzić nową parę człowiek-digimon – a mimo to scenariusz został skonstruowany na tyle zgrabnie, że nie sprawia wrażenia przymusu fabularnego. Historia trzyma klimat (głównie za sprawą pierwszej części), a Hiro nadal myśli (acz tym razem przelicza się trochę ze swoimi możliwościami). Podobała mi się łatwość, z jaką na końcu odcinka dzieci wierzą w przeprosiny Dracumona i wypuszczają go, choć niewątpliwie w przyszłości pożałują tej decyzji. Skoro mówimy o współczesnych dzieciakach wychowanych w spokojnym kraju, naturalne jest, że ich pierwszym instynktem nie będzie dobicie wroga za wszelką cenę. Widać, że scenarzyści mają spójny pomysł na bohaterów i mam nadzieję, że utrzymają to w dalszych odcinkach.

Nie ma tutaj aż tyle dynamicznej animacji, ale nadal na uwagę zasługuje staranne kadrowanie i dobór kolorów. Tę serię po prostu dobrze się ogląda. Nie jest to poziom Gegege no Kitarou, ale umówmy się, to za wysoko zawieszona poprzeczka, żeby snuć takie porównania. Jak na kolejną odsłonę franczyzy, Digimon Ghost Game ma dość świeżości, żeby się podobać, pozostaje przystępne dla osób, które nie znają gier (innymi słowy, nie poświęca nadmiernego czasu prezentowaniu technicznych detali i ataków), a przy tym ma wyraźny pomysł na siebie. Oby tego nie zmarnowało!

Leave a comment for: "Digimon Ghost Game – odcinek 3"