Puraore! Pride of Orange – odcinek 3

Dziewczęta rozmawiają na ważne tematy dotyczące ich relacji czy wydarzeń z przeszłości. Grupka Manaki trawi szokującą dla niej informację o planowanej przeprowadzce jednej z nich, Mami, i dochodzi do wniosku, że muszą zrobić wszystko, aby czas, który im pozostał razem, był czasem jak najlepiej spędzonym i pełnym wrażeń. Naomi i Riko zaś wyjaśniają sobie swoje motywy sprzed lat, gdy obie, jedna po drugiej, zrezygnowały z hokeja, w którego kiedyś już grały. Riko nie ma ochoty robić niczego bez swojej koleżanki, co – chyba niechcący – w tym momencie również przeradza się szantaż emocjonalny.

Ostatecznie dziewczęta postanawiają przed końcem semestru, po którym Mami ma się wyprowadzić, rozegrać mecz. Oczywiście uradowana Yoko zgadza się im pomóc i znaleźć jakąś drużynę, więc wszyscy zabierają się z entuzjazmem do planowania i trenowania. Również widzom zostanie podana nieduża dawka zasad gry i pozycji graczy w hokeju. Czas pędzie nieubłaganie, mija kilka miesięcy i bohaterki stają w szranki ze znalezioną przez trenerkę drużyną. Co więcej, mecz również kończy się w tymże odcinku.

Seria jest letnia. Ani zła, ani dobra. Oglądalna, ale bez większego przekonania. Lepiej wypadają fragmenty obyczajowe, gorzej sama gra, ale co tu ukrywać, mimo że anime stanowi reklamę hokeja, jest on tutaj traktowany po macoszemu. Większość odcinka poświęcona jest relacjom między postaciami i scenkom rodzajowym, wtedy czas płynie wolno i pozwala delektować się obrazkami, jeśli ktoś potrzebuje. Te momenty – takie słodkie dziewczęta robiące słodkie rzeczy – są zrealizowane ze sporą pieczołowitością a, tak jak już pisałam, same postaci są nieźle nakreślone i potrafią wzbudzić zainteresowanie. Gdy jednak bohaterki wychodzą na lodowisko, to nagle wszystko przyspiesza, cięcia stają się częstsze, czas skacze do przodu, tak że ma się wrażenie oglądania streszczenia. Również z emocjami postaci twórcy lepiej radzą sobie przy codziennych czynnościach, bo podczas gry ulegają one mocnym schematycznym uproszczeniom. Tak jakby twórcy jak najszybciej chcieli mieć tę część już za sobą…

Za serię spokojnie mogą się zabrać fani niewinnych animacji o dziewczęcych przyjaźniach, jeśli nie będzie im przeszkadzać nieudany, na siłę prowadzony wątek sportowy, a w przypadku fanek i fanów sportówek – odradzam. To nie taka seria. A, zapomniałabym, dla cierpliwych amatorów idolek też pewnie się coś znajdzie, acz w późniejszych odcinkach.

Leave a comment for: "Puraore! Pride of Orange – odcinek 3"