Saihate no Paladin – odcinek 3

Odcinek zaczyna się lekko, komediowo, oglądamy pijący alkohol szkielet (gdzie to leci?), podglądamy przebierającą się mumię (abstrahując od tego, że to niewłaściwe, to co ma do podglądania mumia?) i doświadczamy uroków dojrzewania. W takim tonie nadchodzi w końcu dzień, gdy bohater osiąga ichnioświatową pełnoletniość i musi się zmierzyć z Bloodem w ostatnim pojedynku – poważniejszym niż wszystkie dotychczasowe, po którym wyruszy w świat. W szranki staje przepełniony entuzjazmem, pozytywnie nastawiony, a klimat zmienia się odrobinę dopiero wtedy, gdy po starciu Blood i Mary postanawiają opowiedzieć mu całą historię tego, co się wydarzyło 200 lat temu, dlaczego miasto w dole jest zniszczone, a oni siedzą w tym miejscu jako nieumarli. Oraz skąd się wziął u nich Will.

Następuje tu epicka historia walki dobra ze złem, dobrych ludzi ginących w walce z potężnym demonem, który opanowywał świat, o ich heroizmie i poświęceniu, gdy nie mogąc pokonać przeciwnika, zapieczętowali go i zawarli umowę z bogiem nieumarłych. Opowieść wyrzucana jest przez postaci szybko, jakby coś ich goniło, co rzeczywiście po chwili okazuje się prawdą – przyszło im bowiem wypełnić pewien warunek umowy z bogiem…

Przez jakiś czas na początku odcinka myślałam, że Will szybko wyruszy w podróż – pod koniec tego albo na początku kolejnego – ale wygląda na to, że kulminacja dramatycznych wydarzeń towarzyszących opuszczaniu przez niego miejsca swojego dzieciństwa jednak trochę się przeciągnie. Nie jest jednak tak źle – ten odcinek oglądało mi się lepiej niż dwa poprzednie – być może dlatego, że był w większości streszczeniem odległej historii, więc gwałtowne cięcia i przeskoki między scenami wypadły naturalniej.

Jest to seria graficznie pozornie ładna – z wieloma wadami – ale przyjemną dla oka kolorystyką i wzrastającą w przypadku zbliżeń dokładnością. Czyli animacja jest w porządku, ale czterech liter nie urywa. Tak samo jest na razie w przypadku fabuły, prostej historii odrodzonego w innym świecie bohatera, jeno z klimatem tym razem bardziej melancholijnym. To, co w tym wszystkim boli, to zmarnowany przez twórców potencjał, przyduszony mocno ich brakiem wprawy w prowadzeniu postaci, konstruowaniu scen czy ich łączeniu. Odcinki potrafią przez to mocno zgrzytać i psuć przyjemność z oglądania. Mam zamiar to oglądać dalej, bo mimo wszystko jest to tego rodzaju tytuł, po które chętnie sięgam – mam tylko nadzieję, że nie będzie już gorzej.

Leave a comment for: "Saihate no Paladin – odcinek 3"