Sankaku Mado no Sotogawa wa Yoru – odcinek 1

Kosuke Mikado widzi zmarłych i jest to prawdopodobnie najgorsza rzecz, jaka przytrafiła mu się w życiu. Mężczyzna nie posiada żadnych supermocy czy umiejętności, pozwalających mu radzić sobie w takich sytuacjach – Kosuke zostaje tylko przejmujący strach… Nie bardzo może się komuś zwierzyć, szukanie pomocy też raczej nie ma sensu. Wszystko zmienia się, gdy poznaje niejakiego Hiyakawę – przystojny, ale wyjątkowo dziwny osobnik zaczepia Kosuke w księgarni i dosłownie wymusza na nim pewien „rytuał”, w wyniku którego bohater mdleje. Po przebudzeniu dowiaduje się, że Hiyakawę wynajął właściciel księgarni. Otóż na mieście zaczęto plotkować o tym, że księgarnia jest nawiedzona, aby rozwiązać problem potrzebny był więc ktoś, kto zajmuje się podobnymi sprawami i właśnie dzięki takiemu zbiegowi okoliczności, panowie mają okazję się poznać. Hiyakawa jest zachwycony nowym znajomym, przede wszystkim dlatego, że sam nie widzi duchów tak dokładnie, a dzięki „połączeniu dusz” (wspomniany wyżej rytuał) może korzystać z umiejętności Kosuke. Namawia go więc do współpracy i chociaż początki są trudne, ostatecznie panowie zostają partnerami. Wkrótce dostają zlecenie od lokalnego oficera policji – mają odnaleźć brakujące fragmenty zwłok zamordowanych ponad rok wcześniej młodych kobiet…

Hm, mam mieszane uczucia względem tej serii, z jednej strony podoba mi się mroczny nastrój i zgrabne połączenie horroru z historią detektywistyczną. Bohaterowie są interesujący i wzbudzają sympatię, acz na miejscu Kosuke trzymałabym się od Hiyakawy z daleka. Bo chociaż nie można odmówić mu dobrego wyglądu, osobowość pozostawia wiele do życzenia – facet ma wyraźny problem z okazywaniem emocji i relacjami międzyludzkimi. To dziwadło jakich mało i pierwsze słowo jakie przyszło mi do głowy, kiedy się pojawił, to „psychol”. Nie da się natomiast ukryć, że między panami jest chemia, nawet pomijając „rytuał” i jego mocno erotyczny podtekst. Acz zaskoczyło mnie nieco, że bohaterowie sami o tej erotycznej stronie „połączenia” mówią – w sensie, to nie jest tylko ukłon w stronę widzów, ale faktyczna cecha rytuału, z której doskonale zdają sobie sprawę. I, co również jest cudowne, doceniają ją, bo jednak lepiej w tę stronę…

Przyznaję, że chociaż manga zbiera dobre opinie, nie spodziewałam się po tej serii zbyt wiele. Twórcy nie należą do doświadczonych, a i większość ekranizacji mang BL pozostawia wiele do życzenia. Zresztą początek sprawiał wrażenie chaotycznego i mocno przyspieszonego, ale kiedy panowie zajęli się sprawą zaginionych zwłok całość nabrała rumieńców. Póki co, jestem dobrej myśli, zwłaszcza że fanserwisu jest mało i w żadnym momencie nie przysłania fabuły. Jeżeli seria utrzyma poziom pierwszego odcinka, anime ma szansę okazać się solidną serią detektywistyczną z nadnaturalną podszewką i dającymi się lubić, dojrzałymi bohaterami.

Uczciwie przyznaję, że nie zwróciłam uwagi na ścieżkę dźwiękową, ale na grafikę już tak. Cóż, seria nie wznosi się na artystyczne i animacyjne wyżyny, ale na razie wypada solidnie. Zgaszona kolorystyka współgra z tematyką, a projekty postaci są na tyle charakterystyczne i różnorodne, że jest na czym zawiesić oko. Zobaczymy czy widowisko utrzyma poziom, na razie jestem bardzo miło zaskoczona i chociaż nie wszystko przypadło mi do gustu (wydaje mi się, że twórcy starali się upchnąć sporo materiału w pierwszym odcinku), z chęcią sięgnę po ciąg dalszy. Poza tym, seria wydaje się na tyle neutralna, że nawet osoby nieprzepadające za motywami BL, powinny bez większych problemów ją strawić.

Leave a comment for: "Sankaku Mado no Sotogawa wa Yoru – odcinek 1"