Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi – odcinek 2

Igarashi jest przerażona swoim pijackim wybrykiem i boi się spotkania z Takedą – no bo co ma mu powiedzieć? Koniec końców, dochodzi do wniosku, że zwali wszystko na alkohol i po prostu przeprosi, a okazja nadarza się szybko, bo wspólnie z senpaiem udaje się na lunch. Takeda oczywiście nie widzi problemu, w życiu nie wziąłby serio pijackiego bełkotu, no i obowiązkiem senpaia jest opieka nad kouhaiem… Ale drzazga jątrzy – Igarashi zaczyna się zastanawiać skąd w ogóle pomysł, że chciałaby być żoną Takedy i dlaczego tak bardzo drażni ją fakt, że kolega nie widzi w niej kobiety, tylko dziecko. Szybko dochodzi do jakże genialnego wniosku, że to na pewno wina małego biustu, przecież gdyby miała tak okazały jak Sakurai, panowie traktowaliby ją poważnie. Tu następuje spotkanie z koleżanką ze szkoły (biuściastą, a jakże) i nieudolne próby powiększenia piersi, oraz nieoczekiwane spotkanie z Takedą i Kazamą. W drugim odcinku poznajemy też dziadka bohaterki oraz mamy okazję zobaczyć, jak wygląda współczesny akt bohaterstwa względem kobiety i to nawet w dwóch wersjach.

Trochę nie dziwi mnie zachowanie Takedy wobec Igarashi, bo czasami faktycznie zachowuje się ona jak dziecko. W ogóle ten cały motyw problemów z biustem był jakiś taki „szczeniacki” – w sensie, to było mocno oderwane od rzeczywistości. Owszem, rozmiar biustu może być powodem kompleksów, może być też kłopotliwy (vide Sakurai), ale widać w tym przypadku raczej męskie podejście do problemu. W sensie, potraktowanie biustu jako wabika na facetów i kompletne zignorowanie faktu, że jednak większość kobiet nie lubi być traktowana jak kawał mięcha. Ja wiem, że to tylko anime, narysowane ludziki i w ogóle to miał być przecież taki zabawny wątek, ale dla mnie okazał się średnio strawny. Tym bardziej doceniam rycerski czyn Kazamy, który (być może dla własnej korzyści, ale chrzanić to) w prosty sposób uwolnił Sakurai od natrętnego adoratora.

Nie ukrywam, że nie jestem jakąś wielką fanką twórczości Shiromanty – ot, nie do końca moje klimaty. Drugi odcinek utwierdził mnie w przekonaniu, że moja kompatybilność z jego pracami jest taka sobie. Nadal uważam, że Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi to całkiem fajna seria, ale już widzę, że zawarty w niej specyficzny humor nie zawsze będzie mnie bawił. Mimo wszystko, zdecydowanie wolę kiedy anime uderza w „okruszkowe” tony niż bawi się w klasyczną komedię. Postaci są sympatyczne i nieźle nakreślone, acz złapałam się na tym, że bardziej interesuje mnie los bohaterów drugoplanowych niż głównej pary. Nie będę nikomu obrzydzała tej produkcji, bo w tym przypadku, problem wyraźnie leży po mojej stronie.

Leave a comment for: "Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi – odcinek 2"