Zbliżają się święta, dlatego w firmie urządzana jest loteria, której zwycięzca będzie pełnić zaszczytną rolę świętego Mikołaja i rozda pozostałym pracownikom drobne upominki. W zeszłym roku padło na Igarashi i wszystko wskazuje na to, że nie była tym zachwycona, w przeciwieństwie do współpracowników. Tym razem „szczęśliwy” wybór pada na Sakurai, acz szybko okazuje się, że ostatecznie Mikołajów będzie dwóch, bo i Futaba ponownie wyciąga zwycięski los. Ponieważ święta to czas prezentów, Igarashi zastanawia się czy nie powinna kupić czegoś Takedzie – w końcu senpai zawsze jej pomaga i troszczy się o nią. Przyjaciółka, którą wyraźnie bawi niezdecydowanie Futaby, proponuje krawat, toteż Igarashi wyrusza na poszukiwanie odpowiedniego… Problem polega na tym, że w biurze pełnym ludzi nie może znaleźć odpowiedniej chwili, aby wręczyć upominek…
Trochę sobie ponarzekałam na drugi odcinek, ale tym razem narzekań nie będzie. Jako osoba zakochana w świętach dałam się porwać atmosferze i spędziłam dwadzieścia minut rozpływając się nad puchatością i słodkością fabuły. Naprawdę nie znajduję w trzecim odcinku nic, co wzbudziłoby nawet najmniejsze niezadowolenie. Igarashi była przeurocza i w sumie rozumiem jej rozterki, a i Takeda po raz kolejny udowodnił, że jest senpaiem idealnym. Acz chyba pierwszy raz dostrzegłam, że potrafi być o wiele bardziej dziecinny niż młodsza koleżanka. No i zostaje jeszcze wątek Sakurai i Kazamy, póki co prowadzony po mistrzowsku. Naprawdę podoba mi się jak niewymuszone i naturalne są relacje tej czwórki, i nie mogę się doczekać, kiedy obsada powiększy się o nowe postacie. Mam tylko nadzieję (nie śledzę mangi), że dostaniemy jakąś konkluzję jeżeli chodzi o wątki pseudo romantyczne – zwłaszcza w przypadku Sakurai i Kazamy byłoby szkoda sprowadzić to tylko do przyjaźni (na razie się nie zapowiada).
Cóż, po tych trzech odcinkach z czystym sercem mogę polecić Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi, bo chociaż seria zawiera elementy, które nie zawsze mnie bawią, pozostaje dziełem sympatycznym i bezpretensjonalnym. Bohaterowie są dobrze nakreśleni i bez problemu ciągną całe przedstawienie. Oprawa graficzna też prezentuje się przyjemnie – w zasadzie nie ma się do czego przyczepić, a każdy odcinek mija w oka mgnieniu. Czego chcieć więcej?