Baraou no Souretsu – odcinek 1

Wiedziałem co nieco, co reprezentuje manga będąca podstawą tej serii, więc przystąpiłem do seansu z konkretnymi oczekiwaniami. Powiem wam, że zostały przekroczone, zostały znacząco przekroczone! Chciałem dostać operę mydlaną, żeby się dobrze bawić, ale ten odcinek to nie jest zwykły poziom melodramy, to jest płonąca gwiazda melodramy, to jest meteor wzruszeń i rozpaczy, który zaraz uderzy, obracając w proch naszą psychikę!

Manga Ayi Kanno jest inspirowana (luuuźno) dramatem Szekspira Ryszard III, jak i będącą u jego źródła Wojną Dwóch Róż, konfliktem, w którym rody Lancasterów i Yorków walczyły o koronę brytyjską w drugiej połowie XV wieku. Komiks ten jest jak utwór Szekspira, tylko bardziej. Więcej Szekspira niż u Szekspira, więcej spisku, miłości, dramatu, wszystkiego. Z konieczności mniej jest za to sensu, acz na razie wybaczam, ten odcinek był naiwny, ale był naiwny w urokliwy sposób.

Ryszard oryginalnie był tragicznym antybohaterem, w tej wersji dodano mu tragiczności, odjęto anty-. Rozpacza intensywnie nad swoją egzystencją, odrzucony przez własną matkę i boga. Słuchajcie bowiem, w tej wersji Ryszard jest hermafrodytą. Cóż to za wymagający delikatności temat! Cóż to za podchodząca do niego z subtelnością młota kowalskiego seria! Nie wiem, co będzie dalej, ale liczę że jeszcze gorzej/lepiej (jesteśmy na poziomie, na którym na jedno wychodzi).

Poza tym odcinek przybliżył nam ogólne okoliczności konfliktu, ogólne okoliczności egzystencjalnej rozpaczy i zadzierzgnął nić romansu między śmiertelnymi wrogami Ryszardem a Henrykiem (ściślej Henrykiem VI). Doszło do tego tak, że uwięziony Ryszard w środku nocy sekretnym przejściem uciekł ze swojej celi, w środku lasu czystym przypadkiem trafił na Henryka, po czym razem leżeli w świetle Księżyca, przysięgali sobie przyjaźń i płakali nad własnym dramatem. Wspólne wzruszenia przerywa nawiedzenie Ryszarda przez ducha Joanny d’Arc, po którym odwidza mu się cała ta wyprawa i wraca do celi.  A, ucieczka ta była możliwa dzięki zwierzakowi Ryszarda, oswojonemu dziczkowi. Jego egzystencja jest również tragiczna, gdyż jest albinosem. Chciałbym podkreślić, że nie robię sobie tutaj żartów, taki jest rzeczowy opis tych scen. Jest to cudowne, zakochałem się w tej serii.

Comments on: "Baraou no Souretsu – odcinek 1" (1)

  1. Ja nie wiem, czy ta recenzja to tak na poważnie, czy to taka ironia? ^^’ Generalnie seria jest piękna, cudowna i wspaniała, ale w mandze. W anime to jakąś kaszanę zrobili. W pierwszym odcinku upchnęli prawie cały pierwszy tom mangi, a jak wszyscy dobrze wiemy, by ekranizacja miała sens, to musi być chociaż ze 3 odcinki na tom, a najlepiej więcej. No ale 3 to tak optymalnie, żeby poskracać, ale wycisnąć sens z mangi. Tymczasem tutaj poskracali, poucinali, pozmieniali kolejność. Z dwóch spotkań z Heńkiem zrobiło się jedno, skrócone o połowę. Spotkanie z Anną i dzikiem skrócone chyba o 3/4. Do tego cały odcinek wygląda tak, że Yorkowie wygrywają, przegrywają, wygrywają, przegrywają i w zasadzie nie wiadomo o co chodzi XD w mandze też tak było mniej więcej, ale na przestrzeni 200 stron, więc było trochę chaotycznie, ale dało się to ogarnąć. W ogóle manga jest trochę chaotyczna, ale do ogarnięcia, a to co zaprezentowali w tym odcinku… Uch, na łeb na szyję ta fabuła leci. A szkoda, bo Heńka i Edzia to kocham nad życie, a oni mi moje dzieci… zepsuli ;c Po tym odcinku to nawet ciężko odróżnić Lancasterów od Yorków, no bo hej, i Edziu York i Edziu Lancaster – obaj blondyni. Rysiek jakimś cudem czarny – jakbym ich nie znała, to bym pomyślała, że Rysiek to jedna rodzina, a wszyscy blondyni to druga. A tymczasem tak nie jest. Po tym odcinku zastanawiałabym się też, czemu oni gadają o jakichś Yorkach i Lancasterach, a bohaterowie są popodpisywani per Plantagenet. W sumie dalej tego nie ogarniam, nawet po 15 tomach, ale to trzeba by znać historie Anglii. No i czaję tylko, że jedno to nazwisko, a drugie jakby przydomek od miejsca? No bo końcu „HRABIA YORKU”. a nie hrabia York. Ogólnie już się boję następnych odcinków, bo taką wydmuszkę zrobili, że uch. Chociaż i tak miło ich widzieć… ;(

Leave a comment for: "Baraou no Souretsu – odcinek 1"

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.