Shikkaku Mon no Saikyou Kenja – odcinek 1

Co by się stało, gdyby Mago no Kenja, Hachi-nan tte, Sore wa Nai Deshou oraz Maou Gakuin no Futekgousha wrzucić do miksera? Ano powstałoby Shikkaku Mon no Saikyou Kenja. Zirytowany niemożliwością dalszego rozwoju Mędrzec Gaius ze względu na posiadany dar, postanawia obejść prawo natury poprzez odrodzenie się.  W mniej lub bardziej odległej przyszłości, poznajemy go jako dwunastoletniego Mathiasa Hildeshmeira, który przystępuje do egzaminów i chce rozpocząć naukę w akademii, aby stać się jeszcze silniejszym. Po drodze na miejsce pokonuje ogromnego potwora, a także pomaga napotkanej przypadkowo dwójce dziewcząt, Lurie oraz Armie, zdobyć miecz niezbędny do podjęcia przez tą drugą egzaminu. Jego umiejętności szybko wprawiają w podziw całe otoczenie, a dyrektor szkoły postanawia poprosić go o pomoc w kwestii pewnego długoletniego pojedynku z inną, bardziej prestiżową akademią. Rzecz jasna, wcześniej poznane bohaterki non stop kręcą się w jego towarzystwie, a z Armie coś między nimi mocniej iskrzy.

Matty, bo tak każe siebie nazywać, zauważa że coś mocno nie gra we współczesnym świecie. Nikt nie potrafi używać magii bez wypowiadania inkantacji, a rangi darów które otrzymują magowie w momencie urodzenia, nieszczególnie odpowiadają sytuacji jaką znał. Po poproszeniu przez dyrektora o nauczenie użycia magii bez inkantacji wszystkich członków akademii, młody bohater postanawia poszukać przyczyn. Na trop wpada błyskawicznie, a jego potwierdzenie otrzymuje na turnieju pomiędzy szkołami – w szeregi tej najważniejszej wkradły się demony, które przekonały wszystkich do swoich, nazwijmy to racji, aby osłabić ludzkość. Matty daje jednak mocne wciry przeciwnikowi, a konsekwencje jego działań zapewne poznamy w następnym odcinku.

Jak widać mamy tutaj niemal kompletny elementarz wszystkich elementów charakterystycznych w ostatnim czasie dla tego gatunku. Zapewne nowi źli się jeszcze pojawią, ale ogólne założenia świata przedstawionego i obsady nie zachwycają oryginalnością. Oprawa wizualna stoi na przyzwoitym poziomie, ale raczej nikogo nie zachwyci. Postaci i ich sylwetki są narysowane całkiem dobrze, nie brakuje im rozmaitych detali, ale nikogo nie zaskoczą nieszablonowymi projektami. Tła są raczej ubogie, a pozytywne wrażenia z odbioru całości ratuje przyjemna dla oka kolorystyka. Animacja spełnia swoją rolę, nie kaleczy wzroku i nie można zarzucić nic jej płynności, ale efektów specjalnych i wodotrysków tutaj nie uświadczymy. Ogółem rzecz biorąc, szykuje się sezonowy przeciętniak, który jeśli nie zostanie zepsuty nadmierną dramatycznością lub cukierkowatością, to pozwoli miło spędzić wieczór.

Leave a comment for: "Shikkaku Mon no Saikyou Kenja – odcinek 1"