Slow Loop – odcinek 2

Ku rozpaczy Koharu, siostry lądują w różnych klasach. Hiyori jest pozornie spokojniejsza, ale również stresuje się nowym środowiskiem, na swoje szczęście trafia do klasy z wieloletnią przyjaciółką, Koi Yoshinagą. Po szkole dziewczęta udają się do sklepu wędkarskiego prowadzonego przez ojca tej ostatniej, gdzie ponownie dostajemy lekcję z zakresu wędkarstwa muchowego, a przy okazji – dzięki jęzorowi Koharu – dowiadujemy się, że istnieje kilka tematów tabu, zdolnych wyprowadzić Koi z równowagi. Jeden z nich tłumaczy przy okazji, dlaczego siedzi sama w sklepie i obsługuje klientów – tak, ojciec Koi ma hyzia na punkcie wędkarstwa i jak tylko córka wróci ze szkoły, to leci na ryby, zrzucając na nią swoje obowiązki. Następnie Hiyori zabiera Koharu jeszcze w jedno miejsce, które często odwiedzała w dzieciństwie z ojcem. Tutaj następuje krótki pokaz nieruchomych plansz z dziewczętami i ich rozmową na ładnych tłach. Zauważalne jest, że w trakcie odcinka pojawia się sporo uproszczonych scen, takich z rodzaju super deformed. Wraz ze wspomnianymi wyżej planszami stanowią one spory procent całości, w drugim odcinku jest ich chyba nawet więcej, niemniej nie zaburzają one oglądania, a sceny, które są rysowane normalnie, nadal są bardzo ładne i słodkie.

W drugiej połowie odcinka trójka dziewcząt wraz z ojcem Koi jadą skoro świt na ryby i o ile początek zdominowały elementy obyczajowe, jak przedstawienie Koi, budowanie zażyłości między siostrami czy zazdrość Koharu o znajomość Hiyori i Koi, tak druga część wprowadza więcej lekcji wędkarstwa, choć wymienione wcześniej watki nadal są obecne. Tym razem jednak to emocje Koi wysuwają się na pierwszy plan – dziewczyna, obserwując stosunek Hiyori do Koharu, wspomina swoją relację z tą pierwszą i poznaje lepiej tą drugą.

Zapomniałam poprzednio wspomnieć o czymś ważnym – prawie przez cały odcinek, tak pierwszy jak i drugi, w tle słychać muzykę. Są to ładne, proste melodie, bardzo dobrze dobrane do scen i umilające seans. Już podczas oglądania poprzedniego odcinka przyszło mi również do głowy, że seria jest odrobinę podobna w założeniach, postaciach i przedstawianiu hobby do Yuru Camp, ale tak naprawdę jest to podobieństwo czysto powierzchowne. W obu tytułach inaczej kładzione są akcenty – w tym o biwakowaniu nie jest ważna aż tak słodkość dziewcząt, a i relacje między nimi są bardziej naturalne. W Slow Loop jest o wiele więcej pokazywania niewinnej (a przy tym ocierającej się o pewien rodzaj fanserwisu dla fanów cukru), głębokiej więzi między dziewczętami.

Leave a comment for: "Slow Loop – odcinek 2"