Tensai Ouji no Akaji Kokka Saisei Jutsu – odcinek 1

Książę Wein z powodu choroby swojego ojca, króla, przejął praktycznie władzę w królestwie Natra, niewielkim i biednym kraj, który do tego znajduje się w przededniu wojny. Przyszłość nie wygląda szczególnie różowo, zaś Wein myśli tylko o jednym: o dniu, kiedy uda mu się sprzedać swój kraik komuś z sąsiadów i, opływając w dostatki, udać się na wczesną emeryturę. W tym celu jednak należy nieco podtuczyć gospodarkę, żeby podbić ewentualną cenę… No i oczywiście uniknąć obalenia lub bohaterskiej śmierci w bitwie. To ostatnie jest szczególnie palącym problemem, ponieważ ościenny Marden postanowił udaną inwazją podbudować morale swoich obywateli. Plan Weina jest prosty: dla zachowania pozorów wystawić oddziały do bitwy, a potem szybko poprosić o rozejm. Niestety dla niego oddziały okazują się ciut za dobrze wyszkolone, a jego dowódcy zachwyceni szalonym planem zajęcia w odwecie narodowego skarbu Mardenu, czyli kopalni złota. Co dalej? To już zobaczymy w następnym odcinku.

Nie da się uciec od porównania z Genjitsu Shugi Yuuha no Oukoku Saikenki, tym bardziej w sytuacji, gdy obie serie są emitowane w jednym sezonie. Podobieństwo założeń jest widoczne na pierwszy rzut oka (minus wątek isekajowy): młody i rzutki bohater staje nieoczekiwanie za sterami podupadłego państewka i ku zaskoczeniu wszystkich prowadzi je do wielkości. Główna różnica polega na tym, że o ile Kazuya działa celowo dla dobra kraju, o tyle Weinowi różne rzeczy wychodzą na razie głównie przypadkiem. Efekt jest… mieszany. Doceniam komediowe zacięcie, acz nie do końca pasuje mi ono w zestawieniu z faktyczną bitwą; rozterki bohatera byłyby bardziej zabawne, gdyby nie wiązały się z w zasadzie celowym wysyłaniem podwładnych na pewną śmierć (która nie okazuje się taka pewna, ale tego Wein wiedzieć nie mógł). Nie dostrzegłam też tytułowego „geniuszu” – raczej stado zbiegów okoliczności oraz błędów popełnionych przez stronę przeciwną. To nie wróży za dobrze na przyszłość i przypomina stare twierdzenie, że żaden autor nie jest w stanie stworzyć bohatera inteligentniejszego niż on sam.

Bohater daje się polubić dzięki kontrastowi między książęcym zachowaniem na pokaz a monologami wewnętrznymi, często ilustrowanymi gestykulującym zawzięcie chibikiem. Pytanie tylko, czy to się nie znudzi, tym bardziej, że na razie Wein wydaje się postacią skonstruowaną dość niespójnie, byle spełniać wymagania fabularne. Seria nie patyczkuje się też z cukierkami dla męskiego oka: dziewczyny w otoczeniu Weina po prostu są, wyglądają jak typowe kolorowe panienki z haremówek i ostro kontrastują projektami z całą resztą postaci, ale tego chyba należało się spodziewać. Na razie nie prezentują sobą nic ciekawego – rozczarowała mnie zwłaszcza doradczyni bohatera, czyli Ninym. Liczyłam na jakąś słowną szermierkę, a tymczasem ich relacja wydaje się zwyczajnie niemrawa.

„Niemrawa” to właściwie słowo, które najlepiej pasuje do tej serii i opisuje wszystkie jej aspekty, od prowadzenia fabuły (mimo że mamy tu bitwę i niemal kampanię wojenną) po stronę wizualną (poprawną, oszczędną i pozbawioną cienia indywidualności). Nie ma tutaj niczego, co mogłoby się wydać kontrowersyjne, odcinek był nudnawy, ale znośny, nie zirytował mnie niczym, ale też nie rozbawił. Szykuje się seria zdatna niby do oglądania, ale niewarta polecania komukolwiek.

Leave a comment for: "Tensai Ouji no Akaji Kokka Saisei Jutsu – odcinek 1"