Tokyo 24-ku – odcinek 2

Drugi odcinek Tokyo 24-ku znacznie uspokaja tempo, podając sporo istotnych informacji i będąc niejako podbudową pod nadchodzący kolejny incydent, tym razem jednak na większą skalę. Chodzi bowiem o doroczny Festiwal Smakoszy (GourFes), w czasie którego do rywalizacji staną różne restauracje. Głównymi kandydatami do zwycięzca są dwa miejsca: knajpa Mari i jej rodziny oraz Mon Jungle z Takara Mall. Z rozmowy Shirakaby i Chikushiego z SARG (którą podsłuchuje też Mari) dowiadujemy się, że tą drugą knajpą rządzi quasi-gang Yabusame, łasy zresztą na rządy na całej ulicy. Jest bardziej niż pewne, że coś szykuje na zbliżające się święto.

Seria przybliża nam też relacje głównych bohaterów. Od dzieciństwa chłopaki, Mari i Asumi tworzyli zgraną paczkę przyjaciół. Asumi nazwała kolegów grupą RGB, ogólnie zaś robiła za dobrego ducha motywującego do działania i wnoszącego mnóstwo optymizmu do zespołu. Przyjaciele chodzili do jednej szkoły podstawowej. Miejsce nie przestało być dla nich bliskie nawet po zakończeniu edukacji, dlatego niezbyt przychylnie przyjęli pomysł na wyburzenie starego budynku. Starając się je uratować, doprowadzili jednak w pośredni sposób do śmierci m.in. Asumi (przypominam – pożar z pierwszego odcinka).

Dalej nie bardzo wiem, co sądzić o anime. Być może za bardzo mam z tyłu głowy te wszelkie złe wieści na temat produkcji, że boję się na maksa wciągnąć, aby potem, gdy seria zaliczy przewidywany chyba przez wszystkich spadek jakości (odnoszę wręcz wrażenie, że oczekiwany…), nie biadolić po raz kolejny, jak mi kolejny ulubiony tytuł popsuli. Z drugiej strony skłamałabym, mówiąc, że seans mi źle mija. Ba, z całej trójki Clover Works podoba mi się zdecydowanie najbardziej. Inaczej, bo wyszło, że Akebi-chan i Cosplay też mi się podeszło – tylko Tokyo 24-ku jakoś mnie interesuje. Akebi-chan przez swoją idealność i nadętość jest okropnie niezjadliwe, z kolegi pan od lalek hina i pani parająca się przebierankami niczego specjalnego na wstępie nie pokazali. A u chłopaków to chociaż jakaś ciekawa akcja jest, tak samo świat przedstawiony stopniowo odkrywający przez widzami swoje tajemnice. Protagoniści również prezentują się obiecująco, a przede wszystkim całkiem rozsądnie, znaczy nie mam ochoty, obserwując, co robią, palnąć wielkiego facepalma. Graficznie dalej jest w porządku, choć początek odcinka wydał mi się dość krzywy i brzydki, jakby twórcy zapomnieli o końcowym dopieszczeniu. Potem albo przestałam zwracać uwagę, albo rzeczywiście się polepszyło (zerknęłam jeszcze raz – nie, po prostu się przyzwyczaiłam…) Inaczej z muzyką, wciąż niezbyt wpadającą w ucho, sytuacji zaś nie ratuje ending w wykonaniu odtwórców głównych rol. Zazwyczaj takie piosenki nie brzmią za dobrze i ta z omawianej serii niestety nie jest wyjątkiem.

Leave a comment for: "Tokyo 24-ku – odcinek 2"