Tribe Nine – odcinek 1

Znudzeni i niezadowoleni ze swojego miejsca w społeczeństwie młodzi mieszkańcy Neo-Tokyo, zaczęli łączyć się w grupy, zwane „plemionami”, które de facto niewiele różnią się od gangów. Jak to w takich sytuacjach bywa, wspomniane grupy zaczęły rywalizować ze sobą, często w wyjątkowo brutalny sposób. Aby zapobiec eskalacji konfliktu, władze Neo-Tokyo zdecydowały, że wszelkie konflikty „plemiona” powinny rozwiązywać poprzez rozgrywki ekstremalnego baseballu.

Taiga przypływa do Neo-Tokyo, by zostać najsilniejszym człowiekiem na świecie – zaraz po przybyciu spotyka Haru Shirogane, wymoczkowatego chłopaka, który boi się własnego cienia, ale skrywa też interesującą umiejętność. Kiedy obydwaj pakują się w kłopoty na pomoc przychodzi im Shun Kamiya, legendarny zawodnik ekstremalnego baseballu i przywódca jednego z plemion, Minato. Zaprasza nowych znajomych do siedziby grupy i w sumie nawet nie wiadomo kiedy, zostają oni przyjęci w jej szeregi i obdarzeni zabawnymi ksywkami. Zanim bohaterowie mają okazję lepiej poznać resztę członków i w ogóle oswoić się z myślą, że właśnie stali się częścią Minato, grupę odwiedza niejaki Yutaka Gotanda, który właśnie przejął władzę w innym plemieniu i rzuca wyzwanie Shunowi i jego podwładnym. Wyposażeni w efektowny sprzęt (którego zasady ekstremalnego baseballu nie zabraniają) przeciwnicy liczą na pokonanie grupy Minato, uchodzącej za jedną z najsilniejszych, a co za tym idzie reklamę ich produktów. Oczywiście, Shun nie odmawia i wkrótce rozpoczyna się dosyć kosmiczna sportowa sesja, podczas której także grupowe świeżynki, czyli Taiga i Haru mają okazję zaprezentować swoje talenty. Fatalny cios zadaje Kamiya, pokazując dlaczego uznawany jest za legendarnego zawodnika.

Dostępne zapowiedzi i opisy sugerowały, że Tribe Nine będzie anime kolorowym, dynamicznym i nieco szalonym – wszystko to sprawdziło się w stu procentach. Seria zachwyciła mnie od pierwszej minuty i szczerze mówiąc, już nie mogę doczekać się drugiego odcinka. Stadko bohaterów jest pokaźne i wyjątkowo barwne, a do tego szalenie sympatyczne! Mamy głośnego Taigę, który jest zaprawionym w bojach rybakiem, marzącym o byciu najsilniejszym człowiekiem na świecie, zahukanego Haru, wydającego się na pierwszy rzut oka strasznym tchórzem, ale kiedy trzeba potrafiącego wziąć się w garść oraz gwiazdę ekstremalnego baseballu, Shuna. Chłopaka pewnego siebie, ale przy tym nieco ekscentrycznego i inteligentnego. Nie sprawia on wrażenia typowego protagonisty, nie przechwala się za bardzo i przede wszystkim, nie krzyczy na wszystko i wszystkich. Jest jeszcze zastępczyni Shuna, urocza Saori – wyjątkowo silna i charyzmatyczna postać, będąca głosem rozsądku w zdominowanej przez panów grupie. Tak naprawdę, nie sposób wymienić wszystkich, ale póki co plemię Minato wydaje się wyjątkowo zgraną, ogarniętą i z miejsca podbijającą serce widza ekipą.

Na plus również ekstremalny baseball, który naprawdę jest ekstremalny – mamy piłki zmieniające się w kule ognia, odbicia zdolne rozwalić budynek, kije-miecze świetlne i całe mnóstwo innych, fajnych gadżetów. Patrzy się na to z nieukrywaną fascynacją i przyjemnością, bo kto nie lubi odrobiny efekciarstwa. Serio, pierwszy odcinek nie mógł być bardziej zachęcający, bo nawet jeśli seria nie grzeszy oryginalnością, wszystko jest przesadzone do granic możliwości, to od razu czuć, że tak właśnie miało być i jest to zamierzone. Jestem pewna, że gdzieś tam czai się wątek główny i oprócz ekstremalnych meczy, czekają na widzów też inne, fabularne atrakcje.

Dla mnie, póki co, numer jeden sezonu zimowego 2022!

Leave a comment for: "Tribe Nine – odcinek 1"