Tribe Nine – odcinek 2

Twórcy nie kazali nam zbyt długo czekać na wątek główny, bo oto poznajemy króla Neo-Tokyo, Tenshina Otori. Średnio sympatyczny starszy pan rozkazuje swojemu następcy, Oujiro, by udowodnił że faktycznie nadaje się na władcę. Wszystko wskazuje na to, że ma to zrobić, „podbijając” kolejne plemiona – zaczyna od uchodzących za najsilniejsze i trzeba przyznać, że wygrywanie przychodzi mu zaskakująco gładko. Tymczasem Haru i Taiga, nieświadomi nadchodzących kłopotów, poznają zasady ekstremalnego baseballu – ten pierwszy opanowuje je bez trudu, niestety drugi z chłopaków nie należy do pilnych uczniów. W związku z tym, Shun zarządza plemienny sparing, podczas którego nowi gracze poznają zasady w praktyce i przy okazji przekonują się, jak silnym zawodnikiem jest Kamiya. Reguły gry są raczej proste, dlatego nie będę ich tu przytaczać, istotny jest fakt, że ekstremalny baseball jest o wiele bardziej kontaktowy niż klasyczny, a przegrany musi spełnić życzenie wygranego. Większość odcinka upływa pod znakiem przyjacielskiej rozgrywki, zakończonej przyjęciem powitalnym dla nowych członków plemienia. Jednak to, co dobre, szybko mija – po pokonaniu trzech, wyjątkowo silnych plemion, Oujiro widowiskowo puka do drzwi bohaterów…

Chociaż początek sugeruje coś innego, większość odcinka upływa na spokojnej, koleżeńskiej rywalizacji. Dopiero pod koniec widz zaczyna czuć zbliżające się czarne chmury. Widać, że twórcy, zanim zaserwują mięsko, chcą nieco oswoić widzów z realiami Neo-Tokyo – w końcu ekstremalny baseball odgrywa tu ważną rolę, wypadałoby go więc przybliżyć widzom. Oujiro, póki co, nie wyrasta ponad klasycznego, przesiąkniętego żądzą władzy antagonistę. Nic specjalnego. Znacznie ciekawiej wypadają znane już postacie, to znaczy Taiga pozostaje nadpobudliwym krzykaczem, ale zdecydowanie punktują Haru i Shun. Ten pierwszy jest naprawdę sympatyczny i nie tylko stara się uciec od łatki płaczliwego słabeusza, ale jeszcze mu to wychodzi. W sensie, widać że ma zadatki na dobrego zawodnika i wreszcie znalazł swoje miejsce na ziemi. Potencjał Haru dostrzega też Kamiya, daje mu nawet potrzymać swój kij do baseballu i nie da się nie zauważyć, że jest to w jakiś sposób prorocze. W sumie, zrobienie z Haru pałkarza ma sens, biorąc pod uwagę jego doskonały wzrok. Zresztą o Shunie też dowiadujemy się kilku ciekawych rzeczy, na przykład tego, że przed pojawieniem się rozgrywek ekstremalnego baseballu, uchodził za agresywnego przywódcę plemienia, przez co dorobił się nawet stosownej ksywki.

Seria nieodmiennie mnie zachwyca, prosty koncept na fabułę opakowano tu w wyjątkowo ładne sreberko, jednocześnie mocno stawiając na zróżnicowanie postaci. Gdybym miała wskazać po drugim odcinku jakąś wyraźną wadę, z pewnością byłaby to grafika. Jakość rysunku zdecydowanie spadła, było też dużo więcej statycznych ujęć. Trochę szkoda, bo wizualne efekciarstwo znacznie podbiłoby wartość Tribe Nine – ta seria aż prosi się o animacyjne i rysunkowe fajerwerki. Ale nic to i tak czekam w napięciu na trzeci odcinek i starcie z następcą tronu Neo-Tokyo.

Leave a comment for: "Tribe Nine – odcinek 2"