Aharen-san wa Hakarenai – odcinek 3

Tym razem Reina przychodzi do szkoły z włosami na sztorc, co kończy się zabiegami fryzjerskimi w wykonaniu Raidou, a następnie wytrwale stalkującej przyjaciółki (nadal nie zapamiętałam jej imienia), jak się okazuje, całkiem w tym kierunku uzdolnionej (chłopak tez się załapał na cięcie i nie ogoliła go na łyso, choć ją kusiło). Jej uwielbienie dla niebieskowłosej sięga dalej, bo aż do pełnego pakietu spa na szkolnym dachu, ale lancz w podzięce za to nadal budzi jej żywe zakłopotanie.

Dalej Raidou próbuje pomóc sąsiadce w dojrzeniu tablicy – siedzi przed nią mocno rozrośnięty chłopak, co wywołuje kolejną serię migawek z nieprawdopodobnymi pomysłami. Ostatecznie rozwiązanie jest banalnie proste: siedzieć razem w zsuniętej ławce…

… Tyle że wychowawczyni zapowiedziała zmianę miejsc i od teraz Raidou każdą interakcję z Reiną przeżywa jak ostatnią niedzielę, czy to będzie koedukacyjny wu-ef (żartu z bejsbolem nie ogarniam, bo nie ogarniam zasad tej gry), czy lekcja gotowania (dziewczynę trzeba najpierw nakarmić, by miała siłę ugotować coś pysznego dla grupy, a Raidou jest najwyraźniej kulinarnie utalentowany ujemnie), czy też wspólne ćwiczenie dziwacznych układów choreograficznych w  przekonaniu, że jest to fundament pod przyszłą sławę U-tuberów (a było zadanie, również na wu-ef).

Cóż, schemat serii jest prosty i najwyraźniej powtarzalny, fabuła – i komizm – składa się z prób odczytania przez Raidou, w tym wszystkim naprawdę dobrą duszę, zachowania Aharen-san, która jest enigmą opakowaną w rebusy i niewiadome. A w tym odczytywaniu chłopak snuje najdziwaczniejsze i najbardziej odjechane pomysły, zachowując przy tym kompletną powagę w myślach i kamienną twarz na zewnątrz. Owszem, jest to zabawne, ale nie na poziomie LOL i turlania się po podłodze, a poza tym zastanawiam się, kiedy to się widzowi znudzi. Pewnie zależy od widza… Podobnie jest z trzecią na razie postacią, także opartą na właściwie jednej cesze i mającej jeden wzorzec zachowania (w przeciwieństwie do głównej parki, dla mnie akurat irytujący). Nadal mam nadzieję, że obsady przybędzie i wniesie jakieś zmiany. Za to nie przewiduję, by ta „szkolna komedia” zyskała na romantyczności, bo z takimi protagonistami to raczej niemożliwe…

Wizualnie to jest całkiem przyzwoite – dokładnie na poziomie takiej bezpretensjonalnej seryjki – i trzeba przyznać, że ending z tańczącą i śpiewającą Reiną ma pewien urok. Generalnie, wydaje mi się, że seria znajdzie zwolenników, bo nie widzę w niej nic, co by odstraszało do ekranu, chyba że ktoś się zwyczajnie znudzi prezentowanym humorem. Postaci są zresztą na swój sposób sympatyczne i jeśli nie macie wypełnionej po granice percepcji listy must watch, to chyba warto na ich perypetie zerknąć i przekonać się samemu, czy was zainteresują i rozbawią wystarczająco, by pociągnąć seans do końca sezonu.

Leave a comment for: "Aharen-san wa Hakarenai – odcinek 3"