Love All Play – odcinek 1

Odcinek rozpoczyna mecz (oficjalny) badmintona między dwoma zawodnikami z tego samego liceum. Dopiero później dowiadujemy się, że dla Ryou Mizushimy pojedynek z rok starszym Kentou Yusą jest prawdziwym spełnieniem marzeń. Głównego bohatera poznajemy jako przeciętnego ucznia gimnazjum, który wraz z przyjaciółmi planuje zdawać do niewyróżniającego się liceum, by wspólnie kontynuować grę w badmintona. Wszystko się zmienia, gdy Ryou odwiedza trener badmintona z prestiżowego liceum Yokohama Minato i proponuje mu stypendium sportowe. Na początku chłopak nie jest przekonany do tego pomysłu – nie wierzy, że poradzi sobie w tak utytułowanej drużynie. Poza tym jego rodzice są przeciwni, ojciec Ryou martwi się, co zrobi jego syn, kiedy jego nastoletnią karierę przerwie kontuzja i zostanie z niczym. Jednak starsza siostra, zresztą uczęszczająca do Minato, namawia go, by spróbował swoich sił. Koniec końców, bohater decyduje się powalczyć o stypendium naukowe, jednocześnie zgadzając się na udział w treningach organizowanych w Minato… Jednak pierwsze spotkanie z idolem, Yusą, nie wypada najlepiej.

Dużą część pierwszego odcinka Love All Play zajmują nastoletnie rozterki Ryou, bardzo zresztą przyziemne. Bohater miał już jakąś wizję swojej przyszłości, kiedy nagle otworzyły się przed nim nowe możliwości. Podoba mi się, że Ryou w tej trudnej dla niego sytuacji znalazł wsparcie w rodzinie i przyjaciołach, a także to, że nie poszedł po linii najmniejszego oporu, tylko przemyślał wszystkie za i przeciw. Wszystko to sprawiło, że z miejsca polubiłam zarówno głównego bohatera, jak i jego bliskich – żadnej „dramy”, rozdmuchiwania problemów, po prostu życiowe wybory. Pierwszy odcinek jest bardzo „okruszkowy”, sportu jest tu tyle, co kot napłakał, acz widać, że twórcy będą podkolorowywać badminton i zapewne nieco wyolbrzymiać umiejętności nastoletnich zawodników. Jak bardzo, o tym dopiero się przekonamy. Chociaż gimnazjaliści i licealiści wyglądający jak postawni, dorośli faceci dają pewien obraz tego, co nas czeka.

Tak naprawdę po pierwszym odcinku trudno wyrokować, na razie było bardzo spokojnie, ot szkolna obyczajówka. Myślę, że dopiero drugi okaże się bardziej reprezentatywny dla całej serii. Na razie jest w porządku, główny bohater jest raczej spokojnym, ale optymistycznie nastawionym do życia chłopakiem. Pozostali kandydaci do drużyny Minato również wydają się sympatyczni. Grafika jest poprawna – chyba tylko komputerowo wygenerowane płatki wiśni z czołówki zabolały jakoś mocniej. Cóż, pierwszy odcinek nie wywołał we mnie euforii, ale było miło, ciepło i na tyle interesująco, że z przyjemnością sięgnę po kolejny.

Leave a comment for: "Love All Play – odcinek 1"