Otome Game Sekai wa Mob ni Kibishii Sekai desu – odcinek 2

Zdobyta kasa zapewniła Leonowi niezależność od macochy, a odkrycie nowej małej wyspy – miejsce na postawienie domu, a może nawet i onsenu, z którego by mógł czerpać zyski. Teraz potrzebuje tylko żony i może spokojnie osiąść na wsi jako zwykły baronet. Okazuje się jednak, że w związku z wyczyszczeniem pradawnych lochów i znalezieniem właśnie tej nowej wyspy zasłużył się Królestwu Holfort na tyle, iż przyznano mu tytuł barona – czyli oczko wyżej niż miał nadzieję. I w ten sposób diabli wzięli spokojne życie NPC-a na wsi – Leon musi iść do Akademii, żeby tam znaleźć odpowiednią kandydatkę na żonę.

Po przybyciu do miejsca, w którym spędzi kolejne trzy lata swojego życia, będzie uczył się etykiety, przygodoznawstwa, lochoznawstwa, magii i robił za mięso armatnie dla wyżej postawionych, Leon stwierdza, że nie zamierza absolutnie wikłać się w żadne growe wydarzenia, punkty zwrotne, ani mieć do czynienia z głównymi postaciami – czyli księciuniem i jego świtą, antagonistką oraz przede wszystkim protagonistką gry. Jak się okazuje jednak los (i scenarzyści) mają zupełnie inne plany.

Na lekcji etykiety bohater przekonuje się do zalet proszonych herbatek dla dziewcząt, choć jego pierwsza oficjalna jest raczej porażką. Pomaga (z pomocą growej siostry) za to protagonistce Olivii wkręcić się do towarzystwa i się w sumie z nią zaprzyjaźnia. Zwraca na siebie uwagę głównej growej antagonistki, Angeliki, która okazuje się nie taka znów wredna. Przede wszystkim jednak Leon zauważa z pewnym niepokojem, że coś się mu w tej growej chronologii zdarzeń nie zgadza, bo kręci się tu jakaś blondwłosa Marie, co to jej w grze nie było, i generalnie sieje zamęt.

Nie mam zastrzeżeń do grafiki, zwłaszcza że skupia się na prezentowaniu szerokiego wachlarza min bohatera – ma ich zdecydowanie dużo i wyrażają one często to, czego nie da się wyrazić słowami o otaczającym go świecie, ludziach i sytuacjach. A poważniej – na razie jest w miarę dobrze, postacie są tak zróżnicowane, jak na grę otome, znaczy anime o grze otome przystało, panowie poboczni są przepięknie stereotypowi, panie też, nie ma dziwnych szaleństw graficznych, z wyjątkiem komputerowych kwadracików przy ubijaniu mrówek, czasem pojawiają się ładne tła, czasem jest dużo wolnej przestrzeni w kadrze, czyli norma.

Wbrew moim obawom na razie okazuje się, iż Leon nie jest świnią i nie wykorzystuje swojej wiedzy w złym celu, a raczej do unikania kłopotów. A przynajmniej stara się unikać, bo wygląda na to, że w kolejnym odcinku wyjdzie z roli „postaci w tle”. Pojawiają się w końcu główni  „bohaterowie gry”, czyli stereotypowa do bólu grupka panów okołoksięciowych (obowiązkowo otoczonych migotliwymi iskierkami jak wampiry ze Zmierzchu), antagonistka – Angelica, która, jak wcześniej wspomniałam, zdecydowanie z charakteru sprawia lepsze wrażenie niż w „grze”, rzeczona Olivia – miłe, acz ubogie dziewczę na stypendium, zdecydowanie różniące się od swojej pierwotnej wersji i niewyzwalające w bohaterze takich morderczych uczuć jak podczas grania. No i jeszcze tajemnicza Marie, która sprawia wrażenie ciamajdy, wywołuje skrajne uczucia (w większości negatywne), ale twardo kroczy ścieżką protagonistki zamiast Olivii, obskakując jak na razie pierwsze punkty zwrotne z gry. Przewiduję, iż niedługo szykuje się dosyć ciekawa konfrontacja…

Leave a comment for: "Otome Game Sekai wa Mob ni Kibishii Sekai desu – odcinek 2"