Paripi Koumei – odcinek 1

Generał i polityk z chińskiej epoki Trzech Królestw, Zhuge Liang zwany Kongmingiem, zmarł w roku 234, w trakcie ekspedycji wojskowej. Na łożu śmierci miał tylko jedno pragnienie: aby odrodzić się w czasach pokoju. Znużony starzec (ej no, on miał w zasadzie dopiero 53 lata…) zamyka wreszcie powieki, ale zaraz otwiera je ponownie… W zupełnie innym świecie, który bez namysłu uznaje za piekło, zdecydowanie odmłodzony, ale w stosownych szatach z epoki. Jego pomyłkę łatwo wyjaśnić: trafił w sam środek współczesnej tokijskiej dzielnicy Shibuya akurat w Halloween, co przy okazji sprawiło, że jego dziwny strój i zachowanie nie zwróciły niczyjej uwagi. W każdym razie w sensie negatywnym: Kongming zostaje porwany przez rozbawionych imprezowiczów do jednego z klubów, gdzie okazuje się wprawdzie niekompatybilny z muzyką EDM, ale zachwyca się głosem dziewczyny na scenie. Do tego stopnia, że po występie znajduje ją i obsypuje komplementami… Co się przydaje w nieoczekiwany sposób: kiedy wracająca rano do domu rzeczona dziewczyna, Eiko, znajduje go śpiącego słodko w zaułku (ululanego w trąbkę), zabiera go do siebie (co chyba nie jest najmądrzejszym pomysłem dla samotnie mieszkającej kobiety, ale niech jej będzie).

Eiko ku swojemu zdumieniu odkrywa, że znaleziony przez nią jegomość jest znacznie większym dziwakiem niż się jej wydawało, zaś Kongming ku swojemu zdumieniu odkrywa, że nie trafił do piekła, tylko do innego kraju w innej epoce będącej z jego punktu widzenia odległą przyszłością. Jako człowiek inteligentny i opanowany stara się dojść do jakiego takiego ładu z rzeczywistością, co kończy się tym, że Eiko rekomenduje go jako nowego pracownika klubu (w którym sama pracuje – występy na scenie to tylko działalność uboczna). Ekscentryczny wygląd i zachowanie Kongminga tym razem o tyle działają na jego korzyść, że yakuzopodobny właściciel klubu okazuje się zapalonym miłośnikiem epoki Trzech Królestw i przyjmuje go bezzwłocznie do pracy (w której, o dziwo, Kongming sprawdza się całkiem nieźle). Bohater znajduje także nowy cel w życiu: wsparcie swoją wiedzą taktyczną Eiko, która ma wprawdzie talent muzyczny, ale zero szczęścia do castingów i pomału myśli o rezygnacji z marzeń o karierze piosenkarki.

Zapomnijmy na chwilę o moim urazie do P.A. Works oraz ich serii i skoncentrujmy się na plusach oraz minusach omawianego anime. Przede wszystkim warto podkreślić, że seria jest znacznie bardziej… normalna niż można by wnioskować po zawiązaniu fabuły. Oczywiście nie brakuje scen pokazujących komediowe zderzenie Kongminga z obcą rzeczywistością, ale ten komizm jest dość umiarkowany i nieprzesadzony. To dobrze, bo dzięki temu część obyczajowa działa zdecydowanie lepiej i da się bohaterów traktować poważnie. Scenariusz opiera się wprawdzie na kilku dość wątpliwych założeniach i zbiegach okoliczności (i nie mam tu na myśli samej reinkarnacji/przeniesienia), ale mają one sens o tyle, że pozwalają dość bezproblematycznie „osadzić” bohatera w nowych realiach. Kongming jest tu ukazany jako człowiek obdarzony błyskotliwym umysłem, co pozwala wyjaśnić szybkość adaptacji do zastanych warunków – tym bardziej, że umówmy się: nie trzeba wiedzieć, jak działa technologia, żeby się nią posługiwać. Eiko to na razie dość normalna młoda dziewczyna, nieprzegięta i nieudziecinniona, a jej relacja z Kongmingiem wygląda zaskakująco zdrowo (tj. rozmawiają zamiast histeryzować).

Poziom wizualny jest nierówny. Widać sceny, do których się przyłożono, w szczególności pierwszy występ Eiko w klubie (ze świetnym kadrowaniem) i potem moment, w którym w swoim mieszkaniu sięga po gitarę. Z drugiej strony ten pierwszy występ trwał może kilkanaście sekund, zaś drugi opękano już zatrzymanymi kadrami. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że Kongming bardzo ułatwia animatorom pracę, ponieważ z natury porusza się powoli i dostojnie, a większość kwestii wypowiada zza zasłaniającego usta wachlarza. Ogólnie nie jest jednak źle o tyle, że w całości odcinek wyglądał po prostu ładnie, a jego stosunkowo mała dynamika nie przeszkadzała nadmiernie (sceny jej wymagające opękiwano często SD-czkami). Zobaczymy, co będzie dalej.

Comments on: "Paripi Koumei – odcinek 1" (2)

  1. „Znużony starzec (ej no, on miał w zasadzie dopiero 53 lata…)”

    Prawda, miał dopiero 53 lata, ale ostatnie lata miały być dla powieściowego Kongminga pełne zmartwień. Wyprawa, w trakcie której zmarł była jego piątą kampanią. Poprzednie zakończyły się niepowodzeniami co tylko zwiększało poziom stresu i zmartwień. Kiedy i ostatnia kampania nie osiągnęła zamierzonych celów, stres wziął górę, Kongming, przedwcześnie postarzały, zachorował i zmarł.

    • Avellana said:

      Nie no, ja w zasadzie rozumiem, ale jako osoba, której zdecydowanie bliżej wiekiem do Kongminga w pierwszych scenach anime niż – powiedzmy – do Eiko, jakoś tak się poczułam…

Leave a comment for: "Paripi Koumei – odcinek 1"