Shokei Shoujo no Virgin Road – odcinek 1

Początek odcinka próbuje nam przedstawiać wydarzenia z punktu widzenia przywołanego do świata fantasy licealisty z Japonii, ale z zapowiedzi doskonale wiemy, że jest to tylko tymczasowy zabieg, a Pan Którego Imienia Nie Warto Zapamiętywać jest jedynie elementem wprowadzającym nas do fabuły, świata oraz roli jaką pełni Menou – czyli jedna z dwóch głównych bohaterek, egzekutorka, likwidująca tzw. Zagubionych, jak tutaj zwą przybyszy z Japonii, niebezpiecznych ze względu na zyskiwaną podczas przeniesienia moc, zwaną tutaj Czystym Pojęciem.

Obserwujemy więc jak licealista jest przywołany, błyskawicznie orientuje się w sytuacji, ciesząc z nowych możliwości w nowym świecie, ale szybko ląduje pod mostem (dosłownie), bez grosza przy duszy, bo okazał się nie tym, którego wzywający chcieli. Odnajduje go tam ujmująco się uśmiechające dziewczę, uprzejme i pełne chęci pomocy biednemu Zagubionemu. Cała ta szopka tylko po to, aby wyciągnąć od niego informacje o tym, kto go sprowadził oraz jaką chłopak ma moc. Menou sprawnie wyciąga z niego wszystko, co najważniejsze, w międzyczasie zarysowując strukturę społeczną oraz istniejące w jej świecie konflikty, aby widz widział, na czym stoi.

Na samym początku bałam się, że przy znajomości założeń fabularnych oglądanie miłych pogawędek Menou z chłopaczkiem będzie mnie irytowało, jako pozbawiony pointy (bo już zdradzona), zbudowany na banalnym kontraście w zachowaniu bohaterki i prowadzony z punktu widzenia postaci do ubicia wątek. Na szczęście początkowe sceny okazały się ważne ze względu na inne przekazywane w nich informacje, a zachowanie kapłanki nie było prezentacją dwóch lustrzanych schematów zachowania – profesjonalnie wykonała swoje zadanie, bez zbędnych sentymentów, ale też ze świadomością, że chłopak, którego musi zabić, nie jest niczemu winny (i dlatego zapewne robi to jak najszybciej). Okazuje się jednak, że sprowadzona została nie jedna osoba, a dwie, drugą jest niewiele się w tym odcinku pokazująca na ekranie dziewczyna, a łączyć się ją zdaje z Menou podobny rodzaj snów…

Świat miejscami wygląda jak industrializująca się Japonia zmiksowana ze światem fantasy, a czasami jak zwykłe fantasy, zamieszkują go trzy klasy, czyli pospólstwo, arystokracja (królowie razem z rycerzami…) oraz ludzie kościoła, w tym właśnie Menou. Już w pierwszym odcinku zobaczymy zarysowany konflikt między arystokracją a kościołem, rodzaj mocy, jaki mają tubylcy („eter”), przeszłość Menou, jej przełożone i nauczycielki oraz jedną młodszą koleżankę, będącej wcieleniem wyjątkowo irytującego schematu piszczącej, różowowłosej, hiperaktywnej i zaborczej dziewczynki zakochanej w swojej senpaice. O dziwo, Momo zdaje się mieć trochę więcej charakteru, niż na pierwszy rzut oka widać, acz nie sądzę, aby miało to przysłonić jej pozostałe cechy… Jest to spora ilość informacji, wprowadzona zaskakująco sprawnie i w miarę bez zgrzytów, do konstrukcji nie mam więc większych zastrzeżeń. Jeśli chodzi o samą fabułę, to mimo uproszczeń i przewidywalności jak na razie wszystkich scen, ogląda się to całkiem przyjemnie. Duży wpływ ma na to zapewne animacja, a dokładniej sposób rysowania twarzy i oczu – szczególnie przyjemny w odbiorze. Standardowego fanserwisu jest niewiele, pojawia się wraz Momo i wraz z nią znika. Seria zapowiada się ciekawie, tym bardziej że świat zdaje się skrywać jakąś tajemnicę.

Leave a comment for: "Shokei Shoujo no Virgin Road – odcinek 1"