Yuusha, Yamemasu – odcinek 2

Pierwszy dzień w nowej pracy zazwyczaj jest stresujący. Zazwyczaj, gdyż Leo ma zupełnie inne podejście i chyba z góry wie z czym przyjdzie mu się zmierzyć i jak to rozwiązać. A zaczyna z grubej rury, od obudzenia przełożonej po włamaniu się do jej pokoju. Śliczny sukkub w koszuli nocnej zostaje obudzony głosem Echidny w której rolę wcielił się nasz bohater. Steina niezadowolona z sytacji postanawia wycelować najcięższe magiczne działa, ale przecież nie podziałają one na wszechmocnego Leo, za to na pewno obudzą całą resztę rezydentów demonicznego zamczyska.

Pierwszym zadaniem powierzonym Leo jest naładowanie reaktorów magicznych zasilających rozmaite systemy zamku. Rzecz jasna nie jest to żadnym problemem dla byłego wszechmocnego bohatera, który uwija się ze sprawą w pół godziny, mimo deklaracji, że zajmie mu to znacznie dłużej. Pozostały czas postanawia wykorzystać na odpoczynek na oczach pracującej Steiny, czym po pewnym czasie doprowadza ją do wybuchu furii. Ach, ale przecież taka sytuacja musi mieć drugie dno, nieprawdaż? Do pokoju puka niejaka Dianette, którą Leo nauczył rozmaitych sztuczek magicznych pozwalających wykonywać zadania wymagające odpowiedniej kontroli magii, aby usprawnić pracę w zamku. Zresztą nie tylko ją. Okazuje się, że w pół godziny nie tylko naładował reaktory, ale także wytworzył amulety magiczne pozwalające wykonywać takie i podobne prace demonom o niskich umiejętnościach. Planem Leo jest wyszkolenie jak największej liczby ludzi, aby osoby na wyższych szczeblach nie musiały zawracać sobie głowy wieloma codziennymi obowiązkami, co znacznie usprawni pracę całej korporacyjnej machiny. Takim obrotem spraw zachwyca swoją przełożoną, a także daje sobie szansę na dalszą pracę i być może stałe dołączenie do armii demonów. Patrząc na to w jak prostych kwestiach demony sobie nie radziły, na myśl nasuwa się pytanie: jakim cudem wcześniej były w stanie zorganizować atak na świat ludzi, który powstrzymał dopiero sam wielki Leo?

Szczerze mówiąc, spełniają się moje najgorsze obawy co do tego tytułu. Mamy tutaj do bólu wtórną koncepcję, która okazuje się nie prezentować nic nowego ani ciekawego. Mogłem bez problemu przewidywać kolejne to wydarzenia z odcinka, co sprawia, że porządnie się wynudziłem. Wprawdzie poznaliśmy nową postać, ale tym razem nie powiedziano nam o niej dosłownie nic. Z plusów tego odcinka wymienić mogę chyba tylko podanie kilku faktów dotyczących magii świata, ale to go nie ratuje. Miejmy nadzieję, że trzecia odsłona zaprezentuje sobą coś więcej, aniżeli kolejne wspaniałe dokonania Leo i zachwyt jakie spowodują.

Leave a comment for: "Yuusha, Yamemasu – odcinek 2"