Extreme Hearts – odcinek 3

Pierwsza połowa odcinka do mecz między drużyną naszych trzech bohaterek (i dwóch robotów) o nazwie RISE a jakąś inną grupą idolek-sportsmenek w finałach Kanagawy. Ogląda się to jak pokaz slajdów z minimalną ilością ruchu oraz komentatorem w tle, którego słyszymy, ale ani razu nie widzimy. Co ciekawe – i typowe dla tej serii – czas ekranowy podzielony jest tak, aby również pokazać plany i emocje drużyny przeciwnej. Nie na tyle, aby ją jakoś dobrze poznać, ale zauważalnie i jakoś tak… naturalnie? Zresztą, wszystko tu wypada nadzwyczaj naturalnie, jakby to nie było anime z odlotowymi butami i androidami ładowanymi na stanowisku przez noc jak odkurzacze, ale dokument z życia zwyczajnych ludzi.

Najzwyczajniejsza jest tu zaś główna bohaterka, tak zrównoważona i spokojna, że ze świecą szukać podobnej w innych seriach. Wydaje się mało atrakcyjną opcją jak na centralną postać, ale w momencie, kiedy cała seria jest taka jak ona, to ogląda się zaskakująco dobrze. Tym razem dodatkowo udaje jej się pokazać, na co ją stać: po wielu dniach intensywnych treningów (mało edukacyjnych – powinna paść trupem z przepracowania) w końcu znajduje swoją rolę w drużynie, oczywiście związaną z szybkością – biedaczka z przeciwnej drużyny, która została wyznaczona do krycia Hiyori, ledwo zipała.

Druga połowa anime przede wszystkim zaskakuje ruchem, okazuje się bowiem, że twórcy oszczędzali środki, aby zanimować króciutki występ RISE – Hiyori, Saki i Sumi na scenie to jak na razie najlepiej się prezentujący fragment tej serii. Dwie ostatnie stresują się przed występem, ale mając obok siebie dojrzałą i spokojną Hiyori, nie muszą się tak naprawdę obawiać. To nie są postaci do pokochania, to nie są postaci fanserwiśne, nawet nie za bardzo ciekawe, bo poza związkiem ze sportem i muzyką, niewiele o nich wiemy – nic o ich codziennym życiu czy relacjach z innymi ludźmi, ale z jakiegoś powodu – być może przez swobodny, niewymuszony realizm, z jakim przedstawiany jest aktualny wycinek z ich życia – przyjemnie ogląda się ich poczynania.

Mam wrażenie, że twórcy wiedzą co robią i się na tym znają – temu tytułowi naprawdę wiele brakuje, jak na dłoni widać oszczędności na ludziach i czasie, ale te braki są stale równoważone innymi sposobami, aktywnie maskowane, do tego przemyślano, co jest priorytetem, i na tym się skupiono. Dziwna seria, niby słaba, ale jednak walczy o siebie – i to z powodzeniem. Trudno nie docenić.

Leave a comment for: "Extreme Hearts – odcinek 3"