Kinsou no Vermeil – odcinek 2

Alto szczęśliwie zdaje do następnej klasy i powoli przyzwyczaja się do życia w towarzystwie Vermeil, starając się nie zwracać na siebie nadmiernej uwagi otoczenia. Nie jest to proste, gdy ma się familiara, któremu wszyscy chcieliby się przyjrzeć z bliska… Niemniej trzeba przyznać, że diablica ma trochę wyczucia czasu i miejsca – wprawdzie zbiegłego smoka nokautuje pstryczkiem w nos, ale już późniejsze starcie z właścicielem gada oraz kumplem właściciela rozgrywa tak, żeby nie ujawnić się ze swoimi mocami. Poznajemy też kolejne dwie postacie, które w poprzednim odcinku przemykały się w tle – arystokratę Marksa Pearlstone’a oraz jego pokojówkę (i także uczennicę), Charol Iridescence. To właśnie Charol wraz z Alto i Lilią zostaje kandydatką na przewodniczącą roku, zaś to zaszczytne stanowisko przypadnie osobie, która jako pierwsza odnajdzie magiczny kwiat… Co wymaga wyprawy do lasu i pokonania licznych przeszkód.

Odcinek był sympatyczny, ale jego ocena w dużej mierze zależy od tego, na ile ktoś lubi oglądać to, co już zna. W sumie wszystkie wydarzenia w tej czy innej formie przewijały się w jakichś anime, które oglądałam i nic nie wskazuje na to, żeby Kinsou no Vermeil miało wytyczać nowe szlaki. Niemniej fabuła płynie w miarę sprawnie, za to bez szarpania, no i koncentruje się w co najmniej równej mierze na szkolnych perypetiach, co na fanserwisie. Albo raczej: szkolne perypetie stają się okazją do fanserwisu, który – tak samo jak poprzednio – w jednej czy dwóch scenach idzie jak na mój gust odrobinę za daleko, ale zazwyczaj jest po prostu zabawny i wręcz trochę staroświecki w swoim charakterze. Szczerze mówiąc, liczę na powiększenie się grona otaczających bohatera postaci, bo jego relacje z Lilią i Vermeil są jednak dość powtarzalne, a w czołówce przewijało się sporo osób, więc jest z czego wybierać i dobierać.

Oprawa wizualna nie popsuła się – nadal główną zaletą jest mimika Vermeil, acz trzeba uczciwie uprzedzić, że fanserwis z jej udziałem nie pokazuje niczego istotnego (albo wprost: z jakiegoś powodu panie w tej serii pozbawione są sutków). Fragmenty, które powinny się ruszać, ruszają się w sposób naturalny i przyjemny dla oka, za to poza tym tła bywają dość puste. Właśnie, tła – napisałam wcześniej, że mi się podobają, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadną do gustu. Wykorzystują dużo powtarzalnych tekstur i kontrastują ze stylem rysowania postaci z powodu nietypowej, kreskowanej faktury, która jest absolutnie na wszystkim. Mnie odpowiadają, i szczegółowości, i kolorystyką, więc nie zamierzam narzekać. Czekam na odcinek trzeci, ale w zasadzie już mogę polecić ten tytuł amatorom fanserwisu o charakterze wyjętym z nieco starszych tytułów.

Leave a comment for: "Kinsou no Vermeil – odcinek 2"