Kumichou Musume to Sewagakari – odcinek 3

Kontynuujemy wątek z poprzedniego odcinka, co oznacza, że ten rozpoczyna wizyta w szpitalu. (Popsuła mi ona piękną teorię, że pan Sakuragi nie może się zajmować Yaeką, ponieważ został permanentnie przyklejony do podłogi w pokoju, w którym zawsze go widzimy – jak się okazuje, jednak może się ruszać). Yaeka wygłasza łzawy monolog rodem z najrasowszej telenoweli, prezentuje narysowany dla mamusi obrazek (oczywiście pokazujący wszystkich jako szczęśliwą rodzinę), potem zaś udaje się z Kirishimą do szpitalnego sklepu. Przez ten czas pan Sakuragi i jego szwagierka rozmawiają o tym, jak wspaniały wpływ na małą ma Kirishima i jak to Yaeka zrobiła się pogodniejsza i bardziej rozmowna. Zabijcie mnie, a w stosunku do pierwszego odcinka nie widzę żadnych zmian… W ogóle przez cały ten segment odnosiłam wrażenie, że ktoś mnie oszukał i schował przede mną całą właściwą serię, prezentując tylko montaż fragmentów z końcowych odcinków. Kirishima i Yaeka spotykają bowiem niejakiego Touichirou Aoiego, byłego gangstera, a obecnie przykładnego męża i ojca (oraz jego synka). Tu okazuje się, że z jakiegoś powodu ma mnie obchodzić, że ten gość, który pojawił się na ekranie kilka sekund temu, był członkiem yakuzy, a potem przestał i ma pewne wyrzuty sumienia, ponieważ musiał porzucić jedną „rodzinę” dla drugiej; poza tym opiekował się Kirishimą i w ogóle był emocjonalnie związany ze wszystkimi, których dotąd poznaliśmy… Otóż będę szczera: nie obeszło mnie to, szczególnie że facet, poza efektownym wyglądem, nie prezentuje sobą absolutnie nic interesującego.

Dość jednak szpitala, czas przeskoczyć do kolejnego epizodu, oczywiście niepowiązanego z czymkolwiek, bo po co. Yaeka i Kirishima w drodze do domu (nie ze szpitala, ale z cukierni, to jakiś inny dzień) natykają się na… Kociaka w pudełku. Tak, tego oklepanego motywu jeszcze tu brakowało. Swoją drogą, jako właścicielka kotów od lat, zawsze się zastanawiam, jakim cudem w mangach i anime te przeklęte futrzaki siedzą w tych swoich pudełkach akurat tyle czasu, ile potrzeba bohaterom, żeby je znaleźć, pocudować nad nimi i podjąć jakieś decyzje. Tym razem w ramach urozmaicenia wraz z kotem znajduje się jeszcze zbiegła z domu nastolatka, Ayumu Hanada, którą Kirishima karmi donutami i przekonuje do powrotu w rodzinne pielesze. Facet się marnuje, powinien był zostać pedagogiem szkolnym… Potem mamy jeszcze kilka scenek z udziałem przygarniętego kotka, który otrzymuje imię Ohagi i zachowuje się w sposób świadczący o tym, że autor mangi jakieś koty zapewne widział, ale z daleka i niezbyt często. Na sam koniec miga jeszcze tajemniczy blondyn, który wygląda, jakby nosił „wilkołacze” soczewki kontaktowe i mamrocze o tym, że Kirishima nie powinien być niańką, ale diabłem z rodziny Sakuragi. O, prawie się przejęłam.

Ale bardziej przejęłam się tym, że w końcu mogę się rozstać z tą serią, która z całą pewnością zdobyła u mnie tytuł Rozczarowania Sezonu. Po odcinku trzecim mogę tylko powtórzyć to samo, co pisałam wcześniej. Puste to, przeraźliwie nudne, sztuczne i ckliwe, a do tego wizualnie statyczne i nieciekawe. Spodziewałam się uroczej, zabawnej (a może chwilami wzruszającej) serii, a dostałam pozbawioną treści papkę, która nie ma szans nikogo poruszyć. Zdecydowanie odradzam.

Leave a comment for: "Kumichou Musume to Sewagakari – odcinek 3"