Kuro no Shoukanshi – odcinek 3

Po powrocie do Gildii na Kelvina czeka jej szef – Leo, który prosto z mostu pyta, czy bohater czasem nie przybył z innego świata i czy jest przywoływaczem. Bohater, nie mając innego wyjścia, przyznaje mu rację, po czym dowiaduje się, z niejakim zaskoczeniem, że w tym świecie już się pojawili isekajowicze. Grupa bohaterów z innego państwa, która została przyzwana przez ichnią kapłankę ze względu na przepowiednię, że obudzi się Król Demonów. Leo stwierdza, że jakieś przesłanki wskazują, że jest to prawda – więcej mocniejszych potworów, trudniejsze walki z nimi itp.  – i proponuje Kelvinowi układ. Nie zdradzi jego sekretu, awansuje go w Gildii i pomoże wspiąć się na szczyt, a w zamian bohater (i jego przyszła drużyna) będzie prywatną ochroną miasta i okolic – bo tak serio, na ochronę tych „bohaterów” raczej nie można liczyć, skoro wojna z Królem Demonów wisi w powietrzu. I, jak można przewidzieć, Kelvin się zgadza.

Kolejnym krokiem bohatera jest powrót do handlarza niewolników i zakup wcześniej wypatrzonej półelfki. Wbrew pozorom Kelvin robi to w celu przyłączenia jej do drużyny, wiec potrzebuje takiej z całym, nieruszonym zestawem punktów, żeby mogła mieć dobre umiejętności. Okazuje się, że panienka ma jedną wadę – ciąży nad nią dość nieprzyjemna klątwa, ale wiadomo, co to dla bohatera. Po skutecznym „odczarowaniu” Kelvin zabiera Efil do gospody, w której mieszka, gdzie właścicielka zdecydowanie priorytetyzuje zadania dotyczące kolacji i doprowadzenia panienki do porządku, po czym  następuje szybka sekwencja uczenia Efil o tym, co się robi z umiejętnościami.

W tym odcinku walk nie ma, nie ma też dłuższych fragmentów w których należałoby coś animować w ruchu. Większość rozmów i ekspozycji jest statyczna, nie znaczy to jednak, że pominięto mimikę i małe detale – jak wcześniej pisałam, tu się dużo rusza. Z rozmowy z Leo dowiadujemy się minimalnie więcej o budowie świata i, w końcu, o tym jakimś zagrożeniu. Widać jednak, że bohater nie rwie się szczególnie do wyskakiwania przed szereg, a raczej do kontynuowania tego, co zaplanował – stworzenia zaufanej drużyny, (Cóż, chyba kolejna chętna wisiała w jakichś lochach pilnowana przez potwora… ) i pięcia się na szczyt.

Bohater na pewno będzie miał jakiś harem, na pewno będzie walczył z jakimiś potworami i na pewno się ruszy poza granice miasta (choć szef Gildii raczej by wolał go na miejscu). Jak na razie seria nie obraża inteligencji widza, mimo przeciągania pewnych sytuacji.  I choć niektóre motywy i rozwiązania budzą wątpliwości, nie przekraczają jednak granicy obleśności, na której wyłożyło się kilka innych tytułów. Mam świadomość, że może to się zmienić (patrząc po czołówce i endingu), ale jak na razie Czarny Przywoływacz kwalifikuje się jako tytuł do dalszego obłypania – ale ze względu na wolną ekspozycję zdecydowanie nie dla tych, co wymagają wszystkiego na już, teraz, zaraz.

Leave a comment for: "Kuro no Shoukanshi – odcinek 3"