Shine Post – odcinek 1

TiNgS to mała i nieznana szerszemu gronu grupka trzech idolek: Haru, Rio i Kyouki (w tej kolejności są wyżej na obrazku). Występują już (dopiero…) dziewięć miesięcy, ale ich widownia to w porywach niecałe czterdzieści osób. Od swojej producentki, Yuuki, dostały właśnie ultimatum: albo za trzy miesiące wypełnią salę na dwa tysiące osób, albo ich grupa zostanie rozwiązana. Wbrew pierwszemu wrażeniu pani nie chce dla dziewcząt źle, ceni je sobie i chce dla nich jak najlepiej, załatwia im nawet menadżera – podobno diablo dobrego.

Diablo dobry menadżer to stonowany i niepozorny młody mężczyzna, Naoki Hinase, który jednak na wstępie odmawia zajmowania się idolkami, a przywoływane przez niego wspomnienia pokazują, że był po prostu… za dobry. Tak dobry, że aż musiał odejść z poprzedniej pracy, bo pozostali byli daleko w tyle za nim i przez to się załamywali. Czy coś w tym stylu, bo była pokazana tylko jedna scena, jak jakaś pani płacze, że kolega zawsze dostaje wszystko, co najlepsze. Przy okazji widzimy też, że Naoki ma moc. Czasami widzi, jak ktoś – mówiąc coś, najczęściej jakąś formułkę grzecznościową – świeci się. Domyślamy się więc prędko (a potem zostaje to potwierdzone), że pan rozpoznaje, kiedy ktoś kłamie. Ponownie prosty do przewidzenia jest fakt, że główna bohaterka z naszego trio, czyli entuzjastyczna i hiperaktywna Haru „nie świeci się”.

Oczywistym jest, że menażer będzie musiał zostać menadżerem, na razie seria niczym nie zaskoczyła i zapewne w przyszłości również tego nie zrobi, ale droga dziewcząt do sławy wspomagana mocami Naokiego mimo to może być w miarę interesująca, bo takiego połączenia sobie nie przypominam. Może również okazać się całkiem bez polotu, bo pan na razie z żadnej strony nie pokazał, że jest kompetentny, a moc i okulary nie wystarczą, aby być ciekawą i potrzebną postacią.

Od razy w oczy rzuca się komputerowa animacja miksowana ze zwykłą, czasami płynna, czasami odcinająca się. Dzieje się tak nie tylko w tle podczas scen tańca, ale także przy niektórych innych ruchach postaci. A ruszają się dużo, szczególnie Haru – twórcy ewidentnie chcieli pokazać, że potrafią animować ruch. Niejako im się udaje, bo same wygibasy pań są płynne i bogate, ale nadal nie maskuje to wspomnianego wyżej połączenia. Muzycznie jest o wiele zwyczajniej, słodkie głosiki dziewcząt niczym się nie wyróżniają, nawet pokazana na początku popularna idolka, której występ zainspirował bohaterki do wybrania kariery, śpiewa tak sobie. Zobaczymy, na czym skupi się seria w kolejnych odcinkach.

Leave a comment for: "Shine Post – odcinek 1"