Shoot! Goal to the Future – odcinek 3

Tsuji postanawia pojawić się na porannym treningu, chociaż nie jest przekonany czy powinien dołączyć do drużyny. Jego wątpliwości rozwiewa trener Kamiya, który po zaledwie jednym i to słabym meczu, podaje nazwiska zawodników podstawowej jedenastki. Ku zaskoczeniu wszystkich, na pozycji napastnika ma grać właśnie Tsuji, a nie dotychczasowy atakujący, Sahara. Sytuacja jest o tyle nieprzyjemna, że po pierwsze, Tsuji nie jest nawet oficjalnie członkiem klubu i po drugie, Sahara to jeden z uczniów trzeciej klasy, a jak powszechnie wiadomo, hierarchia w Japonii ma znaczenie. Co gorsza, trener zakazuje chłopakom dotykać piłki i zobowiązuje ich do wygrania meczu za dwa tygodnie, w innym przypadku, podejmie decyzje o zamknięciu klubu. Co więc robią młodzi zawodnicy, skoro grać w nogę nie mogą? Otóż biegają, zbierają herbatę, sprzątają, a także gotują! Uczciwie mówiąc, tylko czekałam aż każe im malować płot i woskować samochód… Nie muszę mówić, że po kiepskim występie w meczu z drużyną Kouheia, większość zawodników nie jest zbyt przyjacielsko nastawiona do Tsujiego. Nie to, żeby sami dali z siebie zbyt wiele, ale zawsze łatwiej zrzucić winę na kogoś innego. Nie jest to komfortowa sytuacja dla głównego bohatera, borykającego się z traumą, związaną z podobną sytuacją w dzieciństwie. Mimo to, Tsuji stara się sumiennie wypełniać obowiązki, co zauważa Kazama, który wraz z Kurokawą jako jedyny traktuje chłopaka fair (jest jeszcze Namioka, pełniący funkcje managera klubu).

Podczas kolejnego spotkania z Kamiyą, który podtrzymuje swoją decyzję o miejscu Tsujiego w drużynie, uczniowie trzeciej klasy buntują się i stawiają ultimatum – zagrają z młodszym rocznikiem mecz i jeśli wygrają, Tsuji odejdzie z drużyny. Spotkanie jest wyrównane, widać że młodszym chłopakom zależy, również Tsuji radzi sobie całkiem dobrze. Oczywiście do czasu, gdy budzą się demony przeszłości. Dopiero Kazama wyrywa bohatera z otchłani rozpaczy, brutalnie ale skutecznie, dzięki czemu chłopcy są w stanie strzelić gola. Mecz kończy się raczej dramatycznie, Tsuji zostaje, a trzecioroczni słyszą kilka słów prawdy o swoim zachowaniu. A ponieważ cenią dumę bardziej niż dobro drużyny, odchodzą, pozostawiając Kakegawę bez jedenastu zawodników…

Zaczęło się nieźle, seria wyraźnie zyskuje gdy na ekranie nie ma psychopatycznego blondynka. Kazama, Tsuji i Kurokawa tworzą nawet sympatyczne trio idiotów, dające się oglądać bez zgrzytania zębami, ale… Twórcy z uporem maniaka nie dają zapomnieć widzowi, że główny bohater jest biedny, skrzywdzony, ma traumę i cierpi. Nie tacy źli senpaie, nagle zmieniają się w skończonych sukinkotów. Wszyscy łapią zbiorową amnezję i zapominają, że sami poprosili Tsujiego, żeby zagrał w meczu przeciwko drużynie przyjaciela z dzieciństwa. Oczekiwali cudu, bo chłopak nieźle strzelał rzuty karne, a potem zdziwienie i rozczarowanie, że to nie to samo, co strzelić gola z akcji. Potencjalnie cenny zawodnik okazuje się wrogiem publicznym numer jeden, zamiast dwóch leniwych buł, które liczą na miejsce w składzie przez zasiedzenie. Noż kur… Tak się w piłkę nie gra! Trener też nie lepszy, zamiast kazać wszystkim zamknąć jadaczki i pogonić na boisko, pozwala na toksyczne zachowania względem jednego zawodnika. Co gorsza, widząc co się dzieje, nie reaguje, tylko umywa ręce.

Mecze w tym anime to osobna tragedia. Funkcje na boisku są przypisane chłopakom chyba tylko po to, żeby widz mniej więcej wiedział kto jest kim. W ogóle nie przekłada się to na grę, bo dzieciaki latają po boisku jak kurczaki z odciętymi głowami. W pewnym momencie Tsuji biega od przeciwnika do przeciwnika i na różne wymyślne sposoby star się każdego z nich ograć. Co robią pozostali koledzy, nie wiem? Chyba stoją i się patrzą. Wisienką na torcie jest ostry faul, może niezamierzony, ale jednak brutalny i na pewno bolesny. Jeden z przeciwników dosłownie wjeżdża w Tsujiego, w związku z czym chłopak dostaje z całej siły korkiem w brzuch. OK, Kamiya reaguje, ale gdy zwijający się z bólu Tsuji mówi mu, że wszystko dobrze i on chce dalej grać, trener odpuszcza… Powiem tak, oglądam teraz Ao Ashi, które wybitnym anime nie jest, ale tam trener jest trenerem, trzyma zawodników za mordy i jedną z podstawowych rzeczy jakich pilnuje jest to, żeby nikomu nie stała się krzywda. Jesteś kontuzjowany, schodzisz z boiska, zajmuje się tobą lekarz, a potem cały sztab decyduje czy i na jakich warunkach grasz znowu. A nie coco jambo i lecimy… Cóż, całość najlepiej podsumowuje jedna z ostatnich scen, w której wycieńczony Tusji pada w ramiona bramkarza przeciwników, który stoi i płacze, wpuszcza wolno toczącą się piłkę do bramki, po czym dramatycznie zwraca uwagę senpaiom, że świnie są, a Tsuji tak pięknie się stara.

Co tu dużo mówić, Shoot! Goal to the Future to totalna bzdura – brzydka, przedramatyzowana, traktująca widza jak idiotę i z piłką nożną nie mająca nic wspólnego. Bohaterowie są okropni i poza uroczym Namioką nadają się tylko na kompost. Mecze, relacje chłopców, słownie wszystko, wyglądają jak mokry sen młodziutkiej i narwanej fanki yaoi. Tego nie da się oglądać, tego nie ma po co oglądać. Nędza i rozpacz w najgorszym wydaniu. Omijać szerokim łukiem.

Leave a comment for: "Shoot! Goal to the Future – odcinek 3"