Tokyo Mew Mew New – odcinek 3

Fabuła trzeciego odcinka odcinka obraca się wokół randki, pojawienia się w końcu jakiegoś bossa i dołączenia nowej Mew Mew. Ale na początku odcinka z ust obu panów siedzących na zapleczu kafejki i zawiadujących tym całym bajzlem padają słowa tchnące mądrością – wprawdzie musimy aktywować moce pozostałych dwóch panienek, ale nie wiadomo, czy się zgodzą, w końcu mają „własne życie” (sic!). Serio, ta kwestia dopiero teraz im przyszła do głowy?

No ale wracamy do randki – Ichigo bowiem decyduje się zaprosić Aoyamę do zoo, żeby pooglądać więcej zwierząt, ponieważ ich ostatnia wyprawa skończyła się jak się skończyła. Na miejscu okazuje się, że bohaterka jest zachwycona wszystkim, jednak jej towarzysz zdecydowanie nie bawi się dobrze. Sytuacja się poprawia w miejscu, gdzie można posiedzieć i pogłaskać kotki (przy okazji pomagając takiemu jednemu z obróżką z dzwoneczkiem), gdzie Aoyama w końcu wyjaśnia, że po prostu się denerwuje i stresuje, że ją straci z oczu. Aha, i że kocha koty.

Już, już romantyczna scena zostaje nagle przerwana przez cyrkowy występ niejakiej Bu-Ling Huang, która potem przydybuje Ichigo samą przy automacie do napojów i się do niej literalnie przylepia, bo zobaczyła jej kocie uszka. Niestety, bohaterka nie zdąża się od niej uwolnić, bowiem znienacka pojawia się „Ten Zły” (znaczy takie elfowate coś, co się Kish nazywa) i całuje Ichigo bez pozwolenia. Po czym stwierdza, że będzie jego zabawką, a na razie to zabaw mnie kochaniutka, masz zwierzątka-Chimery, przemień się i powalcz z nimi. Na szczęście Ichigo ratują jej towarzyszki, po czym następuje przemiana Bu-Ling Huang w Pudding Mew Mew i pokonanie całego zbuntowanego zoo. Na deser zaś widz otrzymuje scenkę, która może powinna być w założeniu romantyczna, ale we mnie wzbudziła jeno zażenowanie… „Zawiążę ci wstążeczkę z dzwoneczkiem, żebym zawsze wiedział, gdzie jesteś, mój koteczku”.

Spadek jakości animacji jest widoczny już bardziej, raz postacie są narysowane ładnie, raz topornie, raz kadr ujęcia twarzy jest dopracowany, raz krzywy i płaski, tła ograniczają się do minimalnej liczby lokacji, przynajmniej zwierzęta są w miarę anatomicznie narysowane, choć lew jest wielkości słonia, a nosorożce – lisów, ale cóż, potwory. Przemiana Pudding i nowe ataki w tym odcinku są najlepiej dopracowanymi kawałkami. Ale wróżę i tak dalszy spadek jakości.

Tak jak pisałam, fabuła gna do przodu i nie ma czasu na wypełniacze, dzięki którym można było więcej się dowiedzieć o bohaterach, o świecie, czymkolwiek. Powoduje to, że postacie są płaskie, jednowymiarowe i ograniczają się do bardzo zredukowanego zestawu cech, przy czym są to cechy tak podkręcone, żeby widz czasem ich nie przegapił. Nie sądzę natomiast, by specjalnie uwypuklono pewne zachowania, by „uświadomić” widza, albo coś w tym stylu, ale przy tak ograniczonej ekspozycji bije to po prostu w oczy. Tym samym bohaterowie z szufladki „obojętni mi są” przesunęli się do „są głupi i irytujący”. Nie wiem, w sumie komu toto polecić – nowych znudzi, starych zniesmaczy, ale jeśli ktoś chce się pomęczyć kolejnym anime z serii „odświeżamy dawne, uwielbiane przez ludzi tasiemce”, to miłego oglądania wydmuszki.

Leave a comment for: "Tokyo Mew Mew New – odcinek 3"