4-nin wa Sorezore Uso wo Tsuku – odcinek 1

Cztery chodzące do tej samej prestiżowej żeńskiej szkoły dziewczęta przyjaźnią się ze sobą, ale jednocześnie ukrywają swoją tożsamość. Bardzo szybko właśnie taki wstęp dostajemy w odcinku, bezlitośnie wrzuceni w środek tej zaprzyjaźnionej grupki ćwierkającej między sobą w najlepsze. W sukurs przychodzi nam narrator oraz wewnętrzne monologi usłużnie tłumaczące, kto jest kim – znaczy, co ukrywa przed światem.

Wyglądająca na najmłodszą z tego grona Rikka jest w ciągłym stresie, gra bowiem słodziutką dziewczynkę, podczas gdy naprawdę jest pułkowniczką rebelianckich (bo walczących z jakimś imperium) sił jakichś kosmitów, wciąż martwiącą się, czy nie powiedziała bądź nie zrobiła czegoś głupiego, dziwnego dla Ziemian. Oczywiście zdarza jej się to co chwilę. Chiyo to prezentująca się niezwykle elegancko, do tego wciąż uśmiechnięta ninja, która postanowiła odciąć się od przeszłości i cieszyć zwykłym szkolnym życiem, które o wiele bardziej jej odpowiada, a którego nigdy wcześniej nie miała okazji zaznać. Tsubasa to zaś chłopak, który został zmuszony przez siostrę bliźniaczkę do zamienienia się szkołami, musi więc udawać dziewczynę, choć nie za bardzo mu się to uśmiecha, a trudów związanych z udawaniem nie osładza mu obecność koleżanek – woli dojrzalsze, seksowne kobiety. Ostatnią osobą jest Sekine, posiadająca zdolność czytania w myślach (ale tylko osobom swojej płci), co oczywiście oznacza, że wie, kim są jej dwie koleżanki.

W trakcie odcinka postaci wciąż stawiane są w sytuacji, w której nie wiedzą, jak zareagować, by się nie zdemaskować. W większości – poza Sekine – pozbawione są zdrowego rozsądku oraz wiedzy na temat tego, jak zachowują się dziewczęta. Prowadzi to do absurdalnych pytań i takichże odpowiedzi, jak np. Chiyo tłumaczącą, że krew, którą ma na twarzy, to krew miesięczna, i pozostałych potwierdzających z nerwowym śmiechem, że w sumie to też tak mają (kosmitka i chłopiec). Humor jest tu na razie raczej toaletowy, ale jeszcze nie szoruje po dnie, więc da się to oglądać bez zaciskania zębów. Sporo daje postać Sekine, która służy nie tylko za komentarz do głupot wyczynianych przez pozostałych, ale czynnie próbuje zapobiec różnym katastrofom. To właśnie dzięki jej spojrzeniu na to, co się dzieje, elementy komediowe mają szansę lepiej wybrzmieć, a nie utknąć na poziomie beznadziejnego gagu.

Na razie oglądamy urywki ze szkolnego życia – a dokładniej, samych przerw, bo lekcji tu nie uświadczymy – wspomnianej grupki. Przelotem pojawia się jeszcze tylko wysyłany za Chiyo chłopak, mający ją zabić za zrezygnowanie z bycia ninja, ale z openingu wiemy, że jakieś jeszcze postaci się pojawią. Animacja jest oszczędna, bardzo mało tu zróżnicowanych teł, większość rozmów dzieje się przy tych samych ławkach, częste są zbliżenia na twarze albo umieszczanie postaci na tle jakichś rastrów. Nie kole to jednak w oko zanadto, bo i sam charakter serii nie wymaga szczególnych animowanych wygibasów. Na razie seria prezentuje się przeciętnie, trzymana na powierzchni głównie przez Sekine.

Leave a comment for: "4-nin wa Sorezore Uso wo Tsuku – odcinek 1"