4-nin wa Sorezore Uso wo Tsuku – odcinek 2

Musiałam aż sprawdzić, czy odcinek miał tyle samo minut, co zwykle, tak mi się dłużył. Upchnięto w nim masę wydarzeń i dialogów pędzących z zawrotną prędkością, ale z humorem, który przez większość czasu do mnie nie trafiał. I tutaj czasami nawet postać Sekine nie pomagała.

Jest gorąco, zaczyna się sezon na letnie mundurki. Pod nimi należy nosić jednoczęściowe pantalony ze wstążeczkami, żeby było o czym zrobić odcinek, bo na wysokie temperatury to raczej niepraktyczne. Chiyo, wczuwając się w rolę uroczej damy, szyje słodkie akcesoria dla koleżanek i wymusza na nich pięknym uśmiechem założenie ich. Wiąże się to z mnóstwem cierpienia, uciskanymi mackami na głowie Rikki czy zawodzącym z rozpaczy we własnej głowie Tsuyoshim (Tsubasą). Nad tym ostatnim twórcy pastwią się najbardziej, bo przecież nie ma nic bardziej zabawnego niż zmuszanie kogoś, kto tego nie chce, do wkładania falbaniastych ubranek, nakładania makijażu i robienia warkoczyków. Pół odcinka musimy to oglądać. Potem sezon się kończy i wracają zwykłe mundurki… Ależ ten czas pędzi.


Potem jest już na szczęście lepiej, wizyta u wróżki w miarę dobrze wykorzystuje potencjał komediowy, ale najlepiej wypada wątek szkolnego festiwalu. Nie, żeby tego festiwalu było tu dużo, pojawia się jakiś tam nauczyciel, jest rzut na korytarz szkoły, widać inne uczennice, ale wszystko kręci się nadal wokół głównej czwórki i świat poza nimi istnieje tylko wtedy, kiedy się musi do nich jakoś odnieść – albo wcale. Podczas festiwalu (który kiedyś tam jest przygotowywany, kiedyś się dzieje i kiedyś się kończy – wszystko to nie ma większego znaczenia) klasa bohaterek urządza kawiarenkę w stylu ninja, a pewność siebie Tsubasy (Tsuyoshiego) w sztukach ninja (bo jak był mały, to ćwiczył) wyzwala w Chiyo pokłady dumy (z porzuconego zawodu) i potrzebę pouczenia koleżanki. Również tym razem Tsubasa kończy tragicznie, za to w o wiele znośniejszych humorystycznie scenach niż te z pierwszej połowy.

Tę serię nie ma co oceniać inaczej, niż za humor, a ten na razie ma czkawkę, raz jest wręcz patologiczny (no i ta siostra Tsuyoshiego… chłopcze, uciekaj z domu, i to szybko), raz jest autentycznie zabawny. Nie sądzę jednak, aby to ostatnie skłoniło mnie do pozostania przy serii po trzecim odcinku. No, zobaczymy za tydzień.

Leave a comment for: "4-nin wa Sorezore Uso wo Tsuku – odcinek 2"