Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute! – odcinek 1

Nie jestem do końca pewna, co tutaj nie zadziałało, ale ten odcinek okazał się dla mnie zaskakująco nudny. Przez większość czasu oglądamy wydarzenia z punktu widzenia panny Akane, nastoletniej córki właścicieli korporacji oraz (chyba) gwiazdki show-biznesu. Idzie ona do szkoły, utyskuje na nietowarzyskiego kolegę z klasy, w drodze do domu zostaje porwana przez bandytów, a następnie ocalona przez tajemniczego nieznajomego. Jest nim (o czym Akane się nie dowiaduje) rzeczony kolega, Minoru Kageno, który najwyraźniej skrywa wiele tajemnic. Tu następuje przeskok do sceny rozpoczynającej odcinek (chyba że po prostu wykorzystano to samo ujęcie), zaś w wiadomościach w telewizji informują o tragicznym wypadku komunikacyjnym, w którym zginął nastoletni Minoru Kageno. Napisy końcowe. Po nich zaś scena z innego świata (acz bardziej zaawansowanego technologicznie niż typowe isekajowe średniowiecze), pokazująca bohatera odrodzonego, zaopatrzonego w liczny harem bojowy i przygotowującego się do jakiejś akcji.

Brzmi ciekawie? No więc ciekawe nie było, w każdym razie nie dla osoby, która nie wie, co będzie dalej. Rozumiem, że miało mnie to zaintrygować, a także – zapewne – zaskoczyć, ale po zaznajomieniu się z zapowiedzią zastanawiałam się tylko przez cały czas, ile z tego, co widzimy, rozgrywa się wyłącznie w wyobraźni protagonisty. Im więcej, tym lepiej, bo to by tłumaczyło nieziemsko drętwe dialogi – jeśli była to celowa parodia, to problem polega na tym, że nieodróżnialna od rzeczywistych wykwitów japońskiej popkultury, z którymi się zderzam w każdym sezonie. Niezależnie od tego fabuła była źle rozplanowana, co nie wróży dobrze na przyszłość. Segment z Akane został nadmiernie rozciągnięty w czasie i zwyczajnie przynudzał mimo dramatycznych wydarzeń. Segment po napisach końcowych miał nam dać przedsmak dalszych przygód bohatera, ale był pociętą składanką ujęć, zbyt chaotyczną, by cokolwiek mogło przykuć moją uwagę.

Kawałkami było to dobrze rysowane, kawałkami – dobrze animowane (ale tylko kawałkami – reszta jest sztywna, pusta i nieruchoma), chociaż co z tego, skoro gros akcji rozgrywa się po ciemku. Mam przypuszczania, że osoby, które znają ciąg dalszy i umieją osadzić wydarzenia we właściwym kontekście bawiły się znacznie lepiej ode mnie. Jednak zamysł twórców – postawienie na tajemnicę i niedopowiedzenia – wydaje się jasno wskazywać, że anime ma przywabić nowych odbiorców, zaś na moim (anegdotycznym, ale jednak) przykładzie widać, że to zdecydowanie nie zadziałało tak, jak powinno. Zobaczymy, czy drugi odcinek zdoła trochę poprawić sytuację.

Leave a comment for: "Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute! – odcinek 1"