Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute! – odcinek 3

Harem bojowy Cida oznajmił, że musi rozproszyć się po świecie i walczyć z Kultem Diabolosa, co bohater uznał za eleganckie powiedzenie mu, że są już za stare na jego zabawy. Tymczasem on sam w wieku 15 lat rozpoczyna naukę w prestiżowej akademii w stolicy i oczywiście za wszelką cenę stara się nie wyróżniać. Przez siedem miesięcy idzie mu to całkiem dobrze, potem jednak na własne życzenie pakuje się w kłopoty. W ramach przegranej obiecuje swoim nieodłącznym dwóm kolegom, że wyzna miłość najpiękniejszej i najdumniejszej dziewczynie w szkole, księżniczce Alexii. Oczywiście nic do niej nie czuje, podoba mu się tylko myśl, że będzie tym przypadkowym statystą odprawionym z kwitkiem przez dumną ślicznotkę zanim zjawi się Właściwy Bohater.

Jednakże Alexia gra we własną grę i deklarację przyjmuje – chłopak jest jej potrzebny, żeby mogła zagrać na nosie swojemu oficjalnemu prawie-narzeczonemu, który jest jednym z nauczycieli w akademii. Cid nie jest tym zachwycony, ale na szczęście nadal nie zwraca przesadnej uwagi na siebie, ponieważ jest postrzegany tylko jako skandaliczna „doczepka” do księżniczki. W dodatku ma okazję trochę zarobić na boku. Musi tylko pilnować swojej maski nijakiego nudziarza, co przynajmniej raz trochę mu nie wychodzi, gdy wdaje się z Alexią w bardziej szczerą niż zwykle rozmowę. Plus jest taki, że dziewczyna (chyba) z nim zrywa? Wiwat. Minus jest taki, że następnego dnia okazuje się, iż Alexia zniknęła, zaś Cid był ostatnią osobą, która ją widziała. To zaś oznacza kłopoty większe niż życzyłby sobie tego nasz bohater.

Gdybym miała oceniać tę serię po trzecim odcinku, uznałabym wręcz, że ma szansę mi się podobać. Nie znaczy to, że nie widzę wad, z których najpoważniejszą jest ponownie rozwleczone tempo wydarzeń i poleganie na narracji głównego bohatera o tym, co się dzieje, zamiast, bo ja wiem… Pokazania tego, co się dzieje? Tak jakoś do medium filmowego bardziej by mi to pasowało. Przy łapaniu zrzutek przekonałam się, że nie ma w zasadzie do pokazania niczego poza niemal identycznymi ujęciami bohatera rozmawiającego z tymi samymi trzema osobami (oraz zatrzymanymi widoczkami, które się nie liczą). Niestety mam także poczucie, że moja życzliwość do tego odcinka wynika z tego, iż bohater nie miał okazji nikogo krwawo zamordować dla własnego widzimisię, a to może się zmienić w każdym momencie. Przyznam, że planowałam na zakończenie zajawkowania bardziej szczegółową krytykę tego, co mi się tym anime nie podoba, ale uznałam, że nie ma ona większego sensu. Grono entuzjastów serii przekonuje mnie, że po prostu trafiłam na tytuł, z którym rozminęłam się łukiem jeszcze szerszym niż w swoim czasie z Mushoku Tensei. I tą refleksją pragnę zakończyć znajomość z Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute!

Leave a comment for: "Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute! – odcinek 3"