Kidou Senshi Gundam: Suisei no Majo – odcinek 1

Po dramatycznej przystawce przyszedł czas na danie główne. Cóż, nie wątpię, że i tutaj dramatyzm się pojawi, ale do tego czasu powinno być zabawnie. I absurdalnie. Coś mi mówi, że będę się przy tej serii bawić tak dobrze, jak przy Gundam 00. Przynajmniej takie wrażenie odnoszę po pierwszym odcinku.

Osierocona przez ojca w prologu i najmłodsza (chyba) pilotka w historii uniwersum Gundam, Suletta Mercury (a właściwie Ericht Samaya) za namową matki rozpoczyna właśnie naukę w prestiżowym i kosmicznym technikum, Asticassia. Jeszcze przed dodarciem do szkoły dziewczyna podpada córce najbardziej wpływowego człowieka w grupie Benerit (do której należy większość korporacji zaangażowanych w produkcję humanoidalnych robotów). Miorine Rembran (to nazwisko powinno brzmieć znajomo dla widzów prologu) planowała bowiem po kryjomu uciec ze szkoły przed niechcianymi zaręczynami i tyranicznym ojcem, według którego dekretu wszystkie konflikty w szkole rozstrzyga się w trakcie oficjalnych pojedynków. A że będąca świetną pilotką Suletta jest naiwna, nieśmiała, ale impulsywna i dobroduszna, to pakuje się w sam środek kłopotów…

Ach, te Gundamy. Bez wojny, kolorowych wybuchów, draaamatyzmu i absurdu w mniejszych lub większych ilościach obejść się nie może. Schematy schematami, zapożyczenia zapożyczeniami, ale jak się to skompiluje w strawną czy nawet dobrą całość, to chyba nikt nie będzie narzekał, prawda? Ja na pewno narzekać nie będę, bo bawiłam się przednio. Tym bardziej, że po krwawym wstępie przechodzimy do umiarkowanie lekkich perypetii uczniów nietypowej szkoły. Nie wątpię, że zrobi się poważnej, tym bardziej jeśli Ci Źli odkryją, kto przeżył zniszczenie pewnej stacji kosmicznej i jakie niesie to za sobą zagrożenie i możliwości, to może zrobić się mocno dramatycznie. A mimo że dobra „drama” nie jest zła, to razie jednak jest zabawnie i to mi odpowiada. Tło korporacyjno-polityczne ma potencjał i tylko czekać, aż się rozwinie.

Ale nie samą fabułą Gundam stoi – bez dobrej obsady się nie obejdzie. I podobnie jak powyżej – schematy schematami, ale zgrabne ich połączenie to przepis na sukces. Jak będzie tym razem? Czas pokaże, ale jedno jest już pewne – jest wyraziście. Dwie główne bohaterki, czyli Sulettę i Miorine dobrano podstawie przeciwieństw i może z tego wyjść dobrany duet. Pozostali również dają radę, nawet jeśli sposób przedstawienia postaci jasno daje do zrozumienia komu powinniśmy kibicować, to jest wystarczająco licznie i różnorodnie, że chyba każdy znajdzie kogoś dla siebie.

Od strony technicznej również produkcja ta prezentuje się dosyć przewidywalnie (Gundamy rzadko kiedy brzydko wyglądały) i jest na co popatrzeć i czego posłuchać, to może nieco dziwić zastosowanie efektów 3D. Nie ma ich może za dużo, ale są i je widać. No cóż, jak widać żeńska protagonistka to nie jedyna innowacja w świecie Gundamów, a przynajmniej serii telewizyjnych z tej grupy.

Oświadczyny à la Gundam…

Leave a comment for: "Kidou Senshi Gundam: Suisei no Majo – odcinek 1"