Ren’ai Flops – odcinek 1

Asahi Kashiwagi nie ma lekkiego poranka. W drodze do szkoły zaczynają ziszczać się przepowiednie telewizyjnej wróżbitki, która wybrała jego datę urodzin za szczęśliwą na dzień dzisiejszy. Tylko pytanie, czy kolejne dziewczęta wpadające na niego dość brutalnie intymnymi częściami ciała, aby na pewno można uznać za szczęśliwe. Zwłaszcza, że po wejściu do klasy okazuje się, że cała ta ferajna tam już na niego czekała jako nowe członkinie klasy. Z nauczycielką włącznie.

Trudno napisać tutaj cokolwiek o zawiązaniu fabuły, gdyż całość zawiera się w pierwszym akapicie. Mamy tu do czynienia z czymś, co wygląda na początek szkolnej haremówki sprzed 15 lat, gdzie dziewczęta dosłownie roztrzaskują się o bohatera w charakterystyczny sposób. Majtek, staników i innych części damskiej garderoby w ujęciach na nich skupionych tutaj nie brakuje. Co więcej, panie są w większości z zagranicy, a więc oczywiście mówią płynnie po japońsku. Trudno na razie ocenić ich charaktery, gdyż poznaliśmy dosłownie dwa oblicza każdej – najpierw bezmyślne obwinienie Asahiego o niefortunną sytuację, a później przyznanie się, że być może było to zbyt pochopne. Na temat samego bohatera także nic nie wiemy, więc z jego oceną muszę poczekać na ciąg dalszy. Zresztą pierwszy odcinek ogólnie nie grzeszy przekazaniem nam czegokolwiek. Widzowie mogą się jedynie domyślić, że akcja dzieje się w przyszłości. Na razie jej umieszczenie w takich ramach czasowych nie bardzo ma sens – panie mogłyby świecić majtkami i wpadać na Asahiego dokładnie tak samo, jak robiły to w tytułach wydanych i umieszczonych lat 15 temu. Swoją drogą, muszę przyznać temu tytułowi jedno – był w tym aspekcie do tego stopnia natrętny, że po pewnym czasie kolejne to przypadki zaczęły mnie rozbawiać, mimo swojej bezsensowności. Stwierdzam jednak, że to nie ma szans działać na dłuższą metę – bez jakiegokolwiek pomysłu na relacje pomiędzy postaciami i wydarzenia spoza grupy „nieszczęśliwych wypadków”, ten tytuł skończy na śmietniku.

Najbardziej pozytywnie zaskakuje oprawa wizualna. Postaci, mimo że nie są szczególnie oryginalne, narysowano w dużą dbałością o sylwetki, nie brakowało im także mimiki. Zobaczyliśmy też całą plejadę lokalizacji, które mogą się podobać pod względem szczegółowości tła i detali nowoczesnego świata. Nie ma tu przesadyzmu typu latających samochodów, a w taki kształt urządzeń mobilnych czy punkt informacyjny na stacji kolejowej prowadzony przez sztuczną inteligencję, można przyjąć za w miarę realistyczne. Co więcej, animacja została tutaj skutecznie wykorzystana do podkreślenia komediowego punktu scen, a ruchy postaci nie wzbudzają większych wątpliwości. Brakowało mi za to nieco muzyki, ale jak na razie była raptem jedna scena gdzie konieczne było podkreślenie nastroju i tam ścieżka dźwiękowa podołała zadaniu. Muszę też zwrócić uwagę na obsadę aktorską – głosów bohaterkom użyczają dość popularne seiyuu ze znanych ról z ostatnich lat japońskiej animacji. Usłyszymy między innymi Taketsu Ayanę (Kotori z Date a Live, Nino Nakano z Go-Toubun no Hanayome), Itou Miko (Miku Nakano z Go-Toubun no Hanayome, Kokoro z Princess Connect), Hisako Kanemoto (Aoi Hinami z Jaku-Chara Tomozaki-kun, Erina Naiki z Shokugeki no Souma) czy Rie Takahashi (Megumin z KonoSuby, Mash Kyrielight z Fate Grand Order). Dzięki takiej obsadzie postaci się po prostu bardzo dobrze słucha, mimo bezsensowności wielu ze scen.

Leave a comment for: "Ren’ai Flops – odcinek 1"