Uchi no Shishou wa Shippo ga Nai – odcinek 1

Era Taishou, czyli druga dekada i lata 20. dwudziestego wieku. Okres, w którym kultura zachodnia (wraz z postępem technicznym) zyskiwała coraz większe wpływy w Japonii, ale tradycja nadal się trzymała nieźle. Niemniej istoty nadprzyrodzone – różnej maści youkai – zdawały już sobie sprawę z tego, że postęp cywilizacji ludzkiej oznacza koniec ich świata i rozsądnie starały się nie wchodzić ludziom w drogę. Dlatego też tanuki z wyspy Awaji przestrzegały bohaterkę niniejszej serii, nazywaną po prostu Mameda (co jest traktowanym tu jako imię określeniem młodego tanuki), żeby jak najszybciej załatwiła swoje sprawy w Osace i wracała do domu. Jak łatwo zgadnąć, słuchanie starszych jest dla mięczaków. Mameda wychowywała się na opowieściach tatusia o nabieraniu ludzi i płataniu im różnych figli, więc uważa, że teraz na nią kolej. Nie docenia jednak detali takich jak znaki wodne na banknotach czy uliczne latarnie poważnie utrudniające sztuczki z liśćmi i błędnymi ognikami. Mówiąc krótko: nic nie idzie tak jak powinno.

Przypadkowe spotkanie z tajemniczą kobietą, która wyraźnie rozpoznaje przynależność gatunkową Mamedy i każe jej wracać, skąd przyszła, wydaje się tylko krótkim epizodem. Jakiś czas później jednak Mameda trafia na spektakl rakugo, tradycyjnej sztuki opowiadania historii, którego gwiazdą jest właśnie poznana wcześniej Bunko. To dla młodej jenocicy okazuje się szokiem większym chyba od wszystkich wcześniejszych: wystarczą słowa, aby oczarować, otumanić i dokumentnie omotać słuchaczy. Kto by pomyślał, że to możliwe? Bunko pojawia się później w idealnym momencie, żeby uratować jenocie futro (bo sztuczki Mamedy są nieudane, ale kto sieje wiatr, zbiera burzę) i odstawić ją na prom na Awaji. Jednakże młoda znajduje nowy cel w życiu: nauczyć się rakugo!

Prawdę mówiąc, obawiałam się kolejnej serii, w której tanuki, rakugo i era Taisho będą dość przypadkowymi wymówkami do pokazania uroczych dziewcząt robiących cokolwiek (na ciebie patrzę, Urara Meirochou), ale zapowiadają się całkiem solidne i sympatyczne okruchy życia, rzeczywiście osadzone głęboko w japońskim folklorze. Fabuła rozwija się bez pośpiechu i nie wydaje się szarpana, chociaż przeskakuje pomiędzy wydarzeniami. Jest też poukładana i logiczna – rozmowy Mamedy ze starszyzną jej klanu, ojcem i Bunko pozwalają ułożyć całkiem spójny obraz świata, a co więcej, seria umie odróżnić momenty komediowe od poważniejszych i nie mieszać klimatów, tylko przeplatać je zgrabnie ze sobą.

W odcinku mamy przegląd klasycznych sztuczek stosowanych przez tanuki, a także paru innych zjawisk z dawnych legend, jak latające łodzie czy Hyakki Yagyou (parada demonów); dowiadujemy się także, że Bunko jest w rzeczywistości kitsune, czyli także przedstawicielką rasy specjalizującej się w przemianach i oszukiwaniu ludzi. Zaskakująco dużo miejsca poświęcono pokazowi rakugo, co świadczy o solidnym potraktowaniu tematu. Aż za solidnym – w segmencie po napisach końcowych Mameda tłumaczy widzom pokazywaną wcześniej historię, Yosanbune. Rozumiem, że jest to przydatne dla młodszych japońskich odbiorców, którzy mogą nie zrozumieć archaicznych sformułowań, ale osoby oglądające serię z napisami nie będą miały problemu ze zorientowaniem się w tej opowieści już za pierwszym razem. Niemniej – nie narzekam, tylko polecam!

Leave a comment for: "Uchi no Shishou wa Shippo ga Nai – odcinek 1"