Yuusha Party o Tsuihou Sareta Beast Tamer, Saikyoushu no Nekomimi Shoujo to Deau – odcinek 2

Ciąg dalszy eskaluje z szybkością, którą nazwałabym zaskakującą, gdyby nie to, że trochę za długo oglądam anime. Nazwę ją więc leniwą – zamiast fabułę upleść w pomysłowy sposób, można przecież skokami i zbiegami okoliczności kopnąć ją we właściwym kierunku, żeby wszyscy zauważyli niezwykłość bohatera. Rein i Kanade wracają do gildii i zaraz po dokończeniu rejestracji natykają się na Przypadkowego Oprycha A. Oczywiście natychmiast zaczyna się on interesować śliczną panienką i po zwyczajowej wymianie obelg wyzywa bohater na pojedynek… W siłowaniu się na rękę. Plus za przyziemność tego pomysłu, minus za to, że Rein podejmuje wyzwanie, chociaż – jak powtarzał nam do tej pory – zaklinacz walczy za pośrednictwem swoich podopiecznych, a nie osobiście. Na szczęście okazuje się jednak, że nie zgłębił wszystkich tajników swojej klasy. Jeśli bowiem zawrze kontrakt z odpowiednio silną istotą (taką jak Kanade), zyskuje odpowiedni bonus do statystyk bojowych! Bardzo przyjemny zbieg okoliczności, acz prawdę powiedziawszy, trochę za wygodny dla wszystkich, ze scenariuszem na czele.

Na razie jednak bohater jako poszukiwacz przygód klasy F idzie znowu zbierać ziółka (scena, w której Kanade okazuje się mniej przydatna od stada królików, była akurat urocza), ale – jak pisałam wyżej – ciąg dalszy eskaluje. W pobliżu bowiem Oprychy B i C wraz z kolegami z dalszej części alfabetu napadły właśnie bogom ducha winnego podróżnego, którego obstawa oddaliła się w siną dal, gdy pojawiły się kłopoty. Rein i Kanade stają z nimi do walki… A nie, przepraszam – Rein w pojedynkę i gołymi rękami pokonuje grupę uzbrojonych po zęby bandytów. Potem zaś uznaje, że skoro już się rozgrzał, to nie ma co się rozmieniać na drobne, i wyrusza na poszukiwanie zbójeckiej kryjówki. W końcu czyni też użytek ze swoich właściwych umiejętności i napuszcza na oprychów stado magicznych szerszeni (nie, to nie są pszczoły, serio), których jad może sparaliżować człowieka na kilka godzin. Żeby jednak nie było za nudno, podczas sprzątania kryjówki (z udziałem sprowadzonych z miasta posiłków) pojawiają się bardziej konkretne potwory i tym razem Rein i Kanade muszą trochę się spocić, żeby je pokonać. Trochę. Tak nie za bardzo.

Seria jak była, tak jest przeciętna, a przy tym rozbrajająco nieporadna w usilnym pokazywaniu, jak niezwykły jest bohater. Dowiadujemy się tego z monologów osób trzecich, a także z kolejnej sceny z udziałem Złych Sióstr Kopciuszka, czyli dawnych koleżanek z drużyny. Jak się okazuje, nie miały one pojęcia, jak naprawdę wyglądają możliwości przeciętnego zaklinacza i jak się miał do tego talent Reina (acz na razie postanowiły nie przyjmować tego do wiadomości). No cóż, nie wydaje się, żeby poza fantazjami o potędze głównego bohatera ta seria miała coś do zaoferowania, ale przynajmniej drugi odcinek, podobnie jak poprzedni, niczym specjalnie mnie nie zirytował. Zobaczymy, jak trzeci – sądząc po tytule, rozszerzy on grono pań wokół Reina – chociaż nie sądzę, żeby coś się w mojej ogólnej ocenie zmieniło.

Leave a comment for: "Yuusha Party o Tsuihou Sareta Beast Tamer, Saikyoushu no Nekomimi Shoujo to Deau – odcinek 2"