Buddy Daddies – odcinek 1

Anime to brzmiało podejrzanie jak odcinanie kuponów od popularności Spy x Family.  Protagoniści bez doświadczenia w rodzicielstwie, którzy niespodziewanie muszą się zająć kilkuletnią dziewczynką? Zaliczone. Zajmowanie się przez nich nielegalną działalnością, związane z tym planowanie i sceny akcji? Zaliczone. Dodatkowe komplikacje wynikające z trudności w godzeniu dwóch powyższych? Zaliczone. Mało istotna różnica, że to tym razem para zawodowych morderców, nie para szpieg/morderczyni. Pierwszy odcinek szczęśliwie rozproszył większość wątpliwości – może i jest to odcinanie kuponów, ale na pewno nie tanie.

Oglądało się go bowiem naprawdę dobrze! Po pierwsze odcinek ten zrobił na mnie wrażenie wizualnie. Na pewno nie jest to anime budżetowe, ładne było tutaj… w zasadzie wszystko, co też chyba widać w załączonych kadrach, a i w ruchu nie jest gorzej, wygląda to wszystko naprawdę płynnie. Gdybym miał użyć jednego przymiotnika, to byłby nim „ekspresywne”, to anime barwne, żywe, ruchliwe, z dynamicznymi scenami akcji i postaciami o mocnej ekspresji. Dobrze to pasuje do lekkiego klimatu, w jaki twórcy zdają się celować.

 

Z treścią nie jest gorzej, sprawnie udało się w tych zaledwie dwudziestu minutach upchać przedstawienie postaci, ogólny fabularny koncept i nie jeden, a dwa mini-wątki sensacyjne. Zaczyna się od pokazania protagonistów, czy Reia oraz Kazukiego, w akcji, kiedy wykonują zlecenie na cel podróżujący autostradą w solidnej obstawie. Od razu można załapać podział ról – Rei jest w tym zespole mięśniem, i to kompetentnym, a Kazuki robi za support, odpowiada za sabotaż, zwiad, wyciąganie informacji, itp. itd. Jego luzackie nastawienie już w tym odcinku bywa źródłem kłopotów (a pewnie i będzie w późniejszych), ale i jego pomysłowość pozwala na ich sprawne pokonywanie. To też kobieciarz i hulaka, co zgaduję też dalej będzie ubarwiać nam seans. Reia trudniej wyczuć, główne co o nim wyniosłem z odcinka, to że z charakteru jest mrukiem, ale pod tą obojętną i nawet nieco irytującą maską skrywa czulsze aspekty, o czym mało subtelnie informuje nas scena, kiedy przynosi do domu kociaka.

Bohaterowie będą mieli na głowie większy problem niż kota, dziewczynka Miri pojawia się w ich życiu w związku z drugą z ukazanych akcji, w których infiltrują wieżowiec dostarczając tort dla mafioza na gwiazdkowe przyjęcie, i to jeszcze w przebraniu Mikołaja. Wiele w tym wątku było zabawnych scen, często związanych z Miri, która ma talent do rujnowania wszystkich planów wokół siebie. Kazuki stara się uchronić ją od widoku jatki, jaką właśnie rozpętuje z Reim, co udaje się dzięki jego nieograniczonej kreatywności i ciągowi niewiarygodnych zbiegów okoliczności. Za dużo ich trochę było i momentami przewracałem oczami, ale łatwo to wybaczyć, bo seria nie udaje, że jest na poważnie.

O czym będzie – i o ile będzie – wątek główny na razie nie wiemy, ale mamy trójkę bohaterów w komplecie. Zapowiada się rozrywkowo, ale liczyłbym w przyszłości na bardziej rozbudowaną fabułę.

Leave a comment for: "Buddy Daddies – odcinek 1"