Buddy Daddies – odcinek 3

Nie byłem pewien czego spodziewać się po tym odcinku. Główna linia fabularna niespecjalnie się zaczęła, póki co dostaliśmy dwie krótkie akcje przeplatane scenkami rodzinnymi. Więcej tego samego? Nie do końca.

Kazuki zdecydował wcześniej, że mieszkanie z dwoma zawodowymi mordercami to nie jest środowisko dla dziewczynki i Miri trzeba oddać jej matce. Tę, dzięki ich zleceniodawcy Kyuutarou, właśnie udało się zidentyfikować, czas więc wyruszyć i odstawić Miri na miejsce. Nie zaskoczę jednak chyba nikogo, że cały Wszechświat – a już Miri w szczególności – sprzysięga się, aby im udowodnić, że to zły pomysł.

Scena za sceną Miri usilnie rozbudza w bohaterach tacierzyńskie uczucia. O ile Kazuki już wcześniej był całkowicie pokonany, tak tym razem oś ataku skoncentrowała się na Reim. Idzie ooopornie… ale idzie, nie bez udziału jego koszmarnych wspomnień z dzieciństwa, których kawałki poznajemy dzięki krótkim retrospekcjom. Mimo mrukliwej maski można dostrzec, że w kontakcie z Miri Rei chciałby ten brak zdrowego dzieciństwa skompensować. Ogólnie, seria wyraźnie zaznacza, że przeszłość obu protagonistów nie należała do przyjemnych i zapowiada, że ich historie będziemy dalej kawałek po kawałku poznawać.

Wracając do wątku oddania Miri, wisienką na torcie jest spotkanie między Kazukim a jej matką, w której ta prezentuje się jako absolutnie najgorsza rodzicielka, jaką można sobie wyobrazić. Ta seria nie bawi się w subtelności, ma agresywnego alfonsa, pije, nie cierpi własnej córki, przyznaje, że traktowała ją fatalnie. Tego w sumie można się było spodziewać choćby z faktu, że wyrzuciła ją na ulicę z adresem jej ojca w garści, ale cóż, scenarzyści woleli nie pozostawiać nam wątpliwości. Kazuki zmienia więc zdanie, bo jak tu nie zmienić…

W tym samym czasie Rei staje przed dylematem, czy korzystając z okazji zostawić Miri z policją. Pokusa zdaje się mocna, ale rzecz jasna mięknie w ostatniej chwili, aby na dokładkę oberwać szyderczym spojrzeniem Kazukiego, kiedy Miri nazwa go tatusiem. Było to wszystko bardzo tkliwe, na mój gust twórcy nawet trochę przedobrzyli, mimo fragmentów na rozluźnienie nastroju pod koniec czułem się, jakbym oglądał finał dramatu rodzinnego. Stawiam jednak, że to chwilowy odchył i seria wróci do mniej sentymentalnego nastroju.

Podsumowując pierwszą godzinę seansu, seria zapowiada się bardzo przyjemnie. Zapowiedzi sugerowały lekką rodzinno-sensacyjną rozrywkę z dużą dawką humoru i dokładnie to dostajemy, porządnie wykonane. Postacie są sympatyczne (choć moja tolerancja na hiperaktywne dzieci jest tu wystawiona na dużą próbę), akcja dobrze wyreżyserowana, no i anime jest śliczne. Konsekwentnie utrzymuje kolorowy, wyrazisty styl i wysoką jakość animacji, tak w scenach akcji, jak i obyczajowych, w tych drugich przemawiając do mnie nawet bardziej dzięki cudnej mimice postaci. Z chęcią będę oglądał dalej, mimo że dalej nie wiem nawet w przybliżeniu, w którą stronę fabuła się potoczy.

Comments on: "Buddy Daddies – odcinek 3" (1)

  1. burubum said:

    Czym różnią się uczucia „tacierzyńskie” od ojcowskich? Zawsze mnie to zastanawia, kiedy słyszę tę nowomowę.

Leave a comment for: "Buddy Daddies – odcinek 3"

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.