Hikari no Ou – odcinek 2

Na pokładzie pojazdu mającego zabrać ją do stolicy Touko poznaje trzy młode kobiety, które z różnych względów podróżują do innych wiosek, aby wyjść za mąż. Nie każda z nich jest pogodzona ze swoim losem, a już zwłaszcza najmłodsza z nich, czyli Kaho, której zachowanie będzie miało znaczący wpływ na dalsze losy naszej bohaterki. Z kolei pokrótce przedstawiony w poprzedniej odsłonie Koushi, czyli mieszkający w stolicy nastolatek, który po pogrzebie matki został sam z chorą siostrą, niespodziewanie otrzymuje zaproszenie od wpływowego człowieka, będącego starym znajomym zaginionego ojca chłopaka. Tenże człowiek złoży nastolatkowi pewną propozycję nie do odrzucenia…

Pierwszy odcinek zapowiadał nietuzinkową i ciekawą opowieść, toteż generalnie opisywałam go w samych superlatywach. Z kolei podczas seansu drugiego epizodu moje odczucia wobec serialu stały się mocno mieszane, więc aż strach pomyśleć, co przyniesie ze sobą część trzecia… Ale do rzeczy.

W poprzednim poście wspominałam o tym, że nie oszczędzono widzowi narracji, ale ostatecznie nie wyszło to tak źle. Narracja nadal jest i nie mam do niej zastrzeżeń, gorzej, że postanowiono użyć triku pod tytułem „jak zapewne dobrze wiesz, ale i tak wyjaśnię na potrzebę fabuły”, który oczywiście wykorzystywany jest w dialogach między bohaterami i brzmi bardzo nienaturalnie. Co gorsza w odcinku dosłownie padły słowa „jak zapewne wiesz”. Tak, wiem, że niektóre książki niełatwo zekranizować, ale myślę, że niektórych rzeczy można było uniknąć. Chyba że jest to przełożenie jeden do jednego dialogów z pierwowzoru… Tak czy siak, im mniej tego typu rozwiązań, tym lepiej. Czas pokaże.

Scenariusz dosłownie podzielono na dwie perspektywy, których zmiany obwieszczają czarne plansze z imionami bohaterów. W wersji książkowej na pewno ułatwia to zorientowanie się kto, co i gdzie, ale w wersji animowanej jest to zupełnie zbędne, wszak historia opowiadana jest za pomocą obrazu i zabieg ten wypada nieco sztucznie. Ale może się czepiam…

Nie wiem jak reszta, ale dla mnie Touko jest bohaterką wyjątkowo frustrującą. Z jednej strony można uznać to za sukces, bo wywołuje u mnie konkretne emocje, ale podejrzewam, że mimo iż pewnie miała taka być (przynajmniej z początku – oby potem się zmieniła…), to chyba chciano uzyskać też u odbiory uczucie sympatii do tego zagubionego dziecka. Cóż, ja tej sympatii jeszcze nie czuję i nie wiem, czy poczuję jeśli dziewczynka w dalszym ciągu będzie tak potwornie bierna i pozbawiona charakteru. Rozumiem uległość i zahukanie, ale z racji tego, że brak tu monologów wewnętrznych (ich nadmiar też nie pomaga, ale nie popadajmy w skrajności), to trudno stwierdzić, co w jej głowie siedzi. Tak jakby twórcy nie do końca wiedzieli, co chcą przekazać obrazem, a co za pomocą słów (a propos tego, co pisałam powyżej) i w niewłaściwych miejscach stosowali poszczególne rozwiązania. I  nie zależało im na tym, żebyśmy polubili główną bohaterką, tylko jakby była narzędziem do pokazywania świata przedstawionego. Lepiej z kolei prezentuje się główny bohater – Koushi. Młody i przynajmniej z tego, co mówią w serialu, bardzo zdolny nastolatek, który znalazł się w bardzo trudnej sytuacji i wobec propozycji nie do odrzucenia. Jakoś tak łatwiej go wyczuć i przez to sympatyzować. Nie wiem, czy to jest kwestia większej klarowności jego wątku, czy tego, że po prostu ma bardziej (nawet na pierwszy rzut oka) poukładany charakter. Jest jakiś taki bardziej konkretny. I co najważniejsze – jego wątek też służy pokazaniu świata przedstawionego, ale chłopak nie jest przezroczysty i zapowiada się na to, że będzie miał realny wpływ na fabułę.

Poprzednio pisałam też, że anime jest miłe dla oka i dla ucha. Dla ucha nadal, do oprawy graficznej też nabrałam mieszanych uczuć. Po pierwsze wszystko wygląda jakoś tak toporniej i bardziej kanciasto niż poprzednio, a momentami nawet płasko i krzywo. I te może i ładne, ale wyjątkowo nadużywane stopklatki, które raczej nie są zabiegiem artystycznym, zważywszy na ogólny spadek formy.

I jak to ocenić? Nie mam zielonego pojęcia, bo to nadal jest wprowadzenie i pewnie jeszcze trochę czasu minie zanim uzyskamy pełniejszy obraz świata, który sam w sobie zapowiada się na ciekawie i szczegółowo wykonany, tylko nie wiem, czy sposób jego prezentacji będzie w pełni udany. Tym bardziej, że jak na razie jedno z bohaterów może części widzów wydać się mało strawnym kompanem podróży… I aż strach pomyśleć, co dalej się będzie działo z oprawą graficzną, bo jeśli mamy do czynienia z narastającym trendem, to niedługo większość odcinka będą stanowiły nieruchome kadry, a tylko w kilku miejscach uraczy się widza jakąś animacją…

Oj, Touko zdecydowanie nie ma łatwo… Nie żeby z nią było łatwo.

Leave a comment for: "Hikari no Ou – odcinek 2"