Hyouken no Majutsushi ga Sekai o Suberu – odcinek 2

Na początek odcinek przypomina, że absolutnym szczytem szampańsko zabawnego dowcipu jest półgoły umięśniony facet. Dla spotęgowania efektu należy go zwielokrotnić i wtedy to już na pewno będzie można boki zrywać. Potem wracamy już do typowego dating sima polegającego na tym, że bohater krąży po szkole i podbija punkty romansu z kolejnymi panienkami. Jednej skopie ogródek, z drugą pogada o robaczkach, trzeciej obieca złapanie grasującego w szkole szpiega z wrażego państwa, czwartej szepnie słodko do uszka „ganbatte” – no, sami wiecie, jak to idzie. Gdzieś za połową odcinek przypomina sobie jednak, że to w zasadzie miała być też przygodówka i na przygodach w lesie upływa jego reszta.

Mniejsza o to, że scenariusz jest leniwy i że z jednej strony przysypuje widza niepotrzebnymi informacjami, a z drugiej strony skąpi przydatnych. (Przychylam się do opinii kolegi z tanukowego Discorda – skoro celem Raya jest niewyróżnianie się w szkole, to czemu przychodzi do niej jako jedyny w historii przedstawiciel „plebsu” zamiast załatwić sobie jakieś lewe papiery pomniejszego szlachetki z dalekiej prowincji? Tym bardziej, że wstęp i tak załatwiła mu dyrektorka, która wie o wszystkim, więc nawet nie musiałby jej oszukiwać, wystarczyłoby coś jako wersja dla otoczenia. Takie pytania można mnożyć). Poważniejszym problemem jest jego niespójność. Przeskakuje od wydarzenia do wydarzenia, nie łącząc ich w płynny sposób (OK – w żaden sposób). Jakikolwiek związek przyczynowo-skutkowy na razie nie istnieje, zaś poszczególne obrazki są najzwyczajniej w świecie nieciekawe. Nie żartuję, że część scen wygląda jak żywcem wzięte z gry randkowej, gdzie celem gracza jest wybór opcji, która najbardziej się spodoba danej panience. Z kolei „ćwiczenia praktyczne” w lesie są nieinteresujące choćby dlatego, że pozbawiono je jakiegokolwiek uzasadnienia – co właściwie ma być ćwiczone w taki akurat sposób, bez wcześniejszych instrukcji i przygotowania?

Oczywiście nie o to chodzi. Nie o to, żeby próbować sprzedać jakąś historię, tylko o to, żeby pokazać, jak nadzwyczajny jest Ray. Co nie wychodzi. O ile w pierwszym odcinku mogłam dopatrywać się jakiegoś cienia potencjału komediowego w rzeczowym spokoju, z jakim podchodził do typowych szkolnych perypetii bohatera anime, o tyle w drugim zachowuje się już odpowiednio nijako. Jest miły, zarąbiście świetny we wszystkim, co robi (szczególnie w walce) i obdarzony jakąś zabawną cechą, żeby widzom było milej (tu uwielbieniem mięśni). Charakteru i celu w życiu nie stwierdzono. Jak na razie z oglądanych przeze mnie w tym sezonie isekajów (a oglądam *wszystkie* z wyjątkiem Tensei Oujo…) ten jest zdecydowanie największą stratą czasu. A jakie to krzywe miejscami!

Leave a comment for: "Hyouken no Majutsushi ga Sekai o Suberu – odcinek 2"