Mononogatari – odcinek 1

Ło panie, jakie to brzydkie i koślawe… Powiedzieć graficzna bieda z nędzą, to nic nie powiedzieć. Naprawdę już dawno nie widziałam tak statycznych i byle jakich teł, krzywych projektów postaci z bardzo ograniczoną mimiką, że o topornej animacji nie wspomnę. Jeżeli ktoś spodziewał się ciekawej, nietuzinkowej oprawy graficznej, to mocno się zawiedzie. Ale może chociaż fabuła wynagradza tę wizualną porażkę? Odpowiedź brzmi, nie…

Odcinek rozpoczynamy traumą głównego bohatera, któremu nieznane demoniszcze brutalnie zabija starsze rodzeństwo, co ma niemały wpływ (jak się przekonamy) na jego dalsze poczynania. Po kilkuletnim przeskoku czasowym, ponownie spotykamy Hyoumę Kunato, który zajmuje się egzorcyzmowaniem tsukumogami, czyli demonów powstałych z przedmiotów pozostawionych przez ludzi. Chociaż w tym przypadku chodzi o dusze, które opuszczają (często wbrew własnej woli) świat zmarłych i opętują takie właśnie rzeczy. Jak w międzyczasie tłumaczy i pokazuje dziadek głównego bohatera, zwykle proces przebiega spokojnie – wystarczy tsukumogami wysłuchać i za jego zgodą wyegzorcyzmować. Problem polega na tym, że Hyouma nienawidzi demonów i nie ufa im, toteż rozmowę zastępuje przemocą. Nie ma najmniejszego znaczenia czy tsukumogami jest agresywne czy nie, bohater najpierw wali, a potem poprawia dla pewności. Ponieważ nie taka jest rola klanu Saenome, dziadek postanawia wysłać młodego człowieka do Kioto, gdzie ma nauczyć się jak funkcjonować z i traktować tsukumogami. Ma mu w tym pomóc Botan Nagatsuki, która mieszka w olbrzymiej posiadłości, otoczona oddanymi tsukumogami, egzorcyzmującymi swoich „pobratymców”. Wizytę w nowym domu bohater oczywiście rozpoczyna od pyskówki i bójki…

Lubię historie zawierające elementy japońskiego folkloru, dlatego na Mononogatari czekałam z zainteresowaniem. Niestety, już pierwsze kilkanaście sekund skutecznie ostudziło mój zapał. Gwoździem do trumny okazał się główny bohater, który jest przemądrzałym, pozbawionym emocji bucem. Idąc jego tokiem rozumowania, gdyby brata i siostrę zabił mu zwykły człowiek, Hyouma chodziłyby po mieście i eliminował co drugiego przechodnia, bo teoretycznie on też może kiedyś komuś zrobić krzywdę… Tak, to naprawdę jest ten poziom argumentacji. Pobyt w Kioto rozpoczyna od obrażenia tsukumogami swojej nowej gospodarz… Rozumiem traumę, ale w takim wypadku dziadek powinien dopilnować, żeby Hyouma zajął się czymkolwiek, tylko nie egzorcyzmami. Co tu dużo mówić, już dawno nie miałam ochoty tak szybko wyłączyć anime…

Leave a comment for: "Mononogatari – odcinek 1"