Mou Ippon! – odcinek 2

Wydawałoby się po końcówce poprzedniego odcinka, że założenie klubu judo pójdzie raz dwa – w końcu Towa znalazła dwie chętne dziewczyny. Niestety, o ile Michi jest gotowa ćwiczyć już od następnego dnia, Sanae się waha ze względu na rodziców, którzy woleliby, aby ich pociecha skupiła się na nauce. No bo obietnica i takie tam. W rozpoczęciu licealnej przygody z judo nie pomaga też sama Towa, dziewczę nad wyraz nieśmiałe, z trudem będące w wstanie wykrztusić choćby imię koleżanki. A tak się składa, że ma sporo ważnych rzeczy do powiedzenia Michi (choć byłoby jej znacznie łatwiej, gdyby Sonoda umiała słuchać i nie przekręcała jej nazwiska…). Dopiero podczas wspólnego lunchu na dachu szkoły (razem z Anną i Sanae) Hiura odważa się wyznać, co jej leży na sercu, innymi słowy przeprosić Michi za pojedynek w gimnazjum. Ba, po to właśnie poszła do tego samego liceum, co ona, no i żeby ćwiczyć razem judo. Wspólnie chwile z koleżankami oraz wspomnienie gimnazjalnych starć sprawia, że i Sanae stawia na swoim – rodzice na szczęście nie narzekają zbyt długo na jej wybór. Wreszcie klub może zostać utworzony – albo odnowiony, jak woli Sanae – i dziewczyny mogą się w pełni oddać treningom judo.

Po drugim odcinku mój stosunek do serii dalej jest mocno obojętny. Anime niczym mnie nie zraża (jestem w stanie nawet przełknąć zbytnią nieśmiałość Towy), ale również niczym specjalnym na tym etapie nie zaskakuje. Dziewczyny tworzą sympatyczną grupę, acz nie aż w takim stopniu, bym z uśmiechem patrzyła na kolejne sceny z ich udziałem. Myślę jednak, że teraz, po utworzeniu klubu, historia powinna się rozkręcić – może dużo dobrego wniesie przedstawiona na końcu postać (po endingu wnoszę, że przyszła trenerka bohaterek) lub piąta z dziewczyn, choć chyba w kolejnym odcinku jej jeszcze nie zobaczymy. Zresztą opening zapowiada sporo postaci, więc chyba nie będzie przesadą liczyć, że seria nie skupi się jedynie na głównej piątce.

Pod względem wizualnym jest średnio – trudno mi było porobić ładne zrzutki, więc są, jakie są. Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć ciekawe kadry. Tym razem judo pokazano niewiele, a nawet w tych nielicznych ujęciach twórcy łapali się różnych oszczędności i uproszczeń. Pozostaje wierzyć, że prezentacja pełnych pojedynków wyjdzie dużo lepiej. Piosenki przewodnie są dla mnie z serii „po pięciu sekundach zapominam, co słuchałam”, aktorki głosowe natomiast są dobrze dopasowane do roli i miło się ich słucha.

Leave a comment for: "Mou Ippon! – odcinek 2"