Ooyuki Umi no Kaina – odcinek 2

Ponieważ w dalszym ciągu są to pierwsze wrażenia, więc nie mogę napisać, żeby drugi odcinek bardzo mnie rozczarował, ale emocji większych też nie wzbudził. A chyba powinien, jeśli brać pod uwagę, co się na ekranie dzieje. Wszystko też wydarzyło się trochę za szybko jak na mój gust, ale może do rzeczy.

Kaina zupełnie przypadkiem ratuje życie podróżującej w improwizowanym balonie Lilihy, której pojawienie się w koronie drzew wywołuje niemałe poruszenie wśród mieszkańców wioski i sprawia, że zaczynają mieć wobec niej swoje własne plany. Te zostają jednak szybko odłożone na bok po tym, jak dziewczyna zdaje sobie sprawę, że jej wybawiciele o legendarnym Mędrcu nie mają pojęcia i najprawdopodobniej owa postać w ogóle nie istniała. Mimo wszystko Liliha nie załamuje się i od razu podejmuje decyzję o konieczności powrotu na powierzchnię Śnieżnego Morza. Podróż taka jest wyjątkowo niebezpieczna i pozornie niemożliwa, ale ostatecznie okazuje się jednak, że być może dziewczynie się uda. Tym bardziej, że będzie miała towarzystwo.

Świat przedstawiony zostaje powiększony o kolejny element, dzięki krótkiej opowieści Lilihy, która wyjaśnia co i jak nieświadomym niczego mieszkańcom wioski. Ludzie na powierzchni są w stanie żyć jedynie w korzeniach wielkich drzew i podobnie jak ich podniebni pobratymcy cierpią na niedobór wody. To z kolei zmotywowało jedno z siedlisk do rozpętania wielkiego konfliktu, który jak na razie dzięki olbrzymiej flocie i braku litości wygrywają. A że na ich celowniku znalazł się akurat Atland, to zdesperowana Liliha postanowiła działać…

Miło było się dowiedzieć, co i jak, ale cała reszta odcinka nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia. Powodem tego jest pośpiech z jakim twórcy opowiadają tę historię, co z kolei pozbawia ją ładunku emocjonalnego, którego można by się spodziewać. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż chętny do pomocy Kaina wyraźnie słyszy od swoich towarzyszy, że zejść to może i z drzewa zejdzie, ale wrócić na górę raczej nie da rady. Chłopak przyjmuje tę informację zupełnie bezrefleksyjnie, a poprzedni odcinek wyraźnie pokazał, że wszyscy pozostali polegają właśnie na nim, jeśli chodzi o przetrwanie. Niby można powiedzieć, że stara gwardia jest ze śmiercią pogodzona i uważa to za świetną okazję do tego, żeby zadbać o to, by najmłodszy członek ich społeczności nie musiał patrzyć jak odchodzą i zaoszczędzić mu samotnej egzystencji, ale to że sam zainteresowany w ogóle tego nie widzi jest trochę dziwne. Znaczy, wiem, że Kaina jest młody i głowę ma pełną marzeń, ale jego życie do tej pory nie mogło być na tyle beztroskie, żeby nigdy nie myślał o trudach przyszłości. Jak na tytułowego bohatera na razie prezentuje się raczej bezbarwnie. A szkoda, bo z kolei Liliha jest bardzo wyrazistą postacią z jasno określonymi priorytetami i silnym poczuciem obowiązku, choć niepozbawioną wad, a w szczególności młodzieńczej impulsywności.

No nic, trochę szkoda, że Liliha tak mało czasu spędziła u góry, a Kaina bez głębszych przemyśleń zgadza się jej towarzyszyć, ale być może w przyszłości jego osobowość nabierze kolorów i stanie się on ciekawym bohaterem, który jakichś konfliktów wewnętrznych doświadczy. Do tego czasu pozostaje cieszyć oczy widoczkami, bo te zdecydowanie nie zawodzą. Podobnie jak nie znikną modele 3D, ale to już kwestia gustu…

Leave a comment for: "Ooyuki Umi no Kaina – odcinek 2"