Saikyou Onmyouji no Isekai Tenseiki – odcinek 1

Tym razem mamy przypadek świadomego autoisekajowania, że tak powiem. Niezwykle potężny onmyouji Haruyoshi nie ma sobie równych w swojej sztuce, ale nie okazuje się dostatecznie przebiegły i odporny na dworskie intrygi, co kończy się dla niego tragicznie. Wykorzystuje więc resztkę swoich sił, żeby zapewnić sobie drugą szansę – choć trudno powiedzieć, czy przewidział, że oznacza to odrodzenie w innym świecie. Przychodzi na świat jako trzeci (i nieślubny) syn potężnej rodziny magów, ale zgodnie ze standardami tego świata jest pozbawiony magicznej mocy… Właśnie: zgodnie ze standardami. Haruyoshi – obecnie Seika – dysponuje bowiem swoimi dawnymi wspomnieniami oraz dostateczną ilością energii duchowej, żeby w nowym świecie zastosować stare sztuczki. Ma przy tym dość rozumu, żeby się nadmiernie nie zdradzać ze swoimi umiejętnościami, bo kilkulatkowi trudno byłoby wyjaśnić, jak wpadł na pomysł tworzenia papierowych shikigami… Seika nie wychyla się nadmiernie, acz interesuje go także tutejsza magia. Na razie jednak nie ma szans na kształcenie się w niej… Aż w końcu przypadkowe zdarzenie ma szansę poważnie zmienić jego ocenę w oczach otoczenia. Czy rzeczywiście bohater popisał się mocą przez przypadek? Czy może tym razem postanowił być bardziej przebiegły niż poprzednio?

No dobra: dostajemy klasyczny pierwszy odcinek isekaja, z klasycznych rozkminianiem przez bohatera nowego świata, jego zasad i ograniczeń. Jedyna różnica polega na tym, że Seika nie dostał swoich mocy od jakiegoś pośredniczącego w transferze bóstwa, tylko przyniósł je ze sobą, ale powiedziałabym, że to kwestia kosmetyczna. Zawiązanie na razie sztampowe, zaś o odcinku da się powiedzieć trochę złego i trochę dobrego.

Na plus należy liczyć to, że pozycja Seiki wygląda wiarygodnie – ma wyraźnie niższy status od swoich braci, ale jest traktowany w miarę normalnie i z szacunkiem. Na minus: że oczywiście jeden z braci musi być tępym opryszkiem patrzącym tylko, jak pognębić kogoś słabszego od siebie (acz na plus, że bohater nie daje mu się sprowokować, ale nie daje też sobie wejść na głowę). Na plus: magię onmyouji, która ze swojej natury jest elegancka i efektowna. Na poważny minus: że powiązana z nią terminologia bardzo źle się tłumaczy z japońskiego (albo raczej nie ma w ogóle odpowiedników na Zachodzie) i obszerne wyjaśnienia dotyczące różnego rodzaju mocy magicznych i duchowych brzmią przez to po prostu chaotycznie. Na minus kolejny, że niestety proporcje ładnych panienek w obsadzie są typowe dla isekajów, co można stwierdzić po umieszczonym na końcu openingu. Niemniej ten pierwszy odcinek to wyraźnie wstęp, teraz zapewne czeka nas kolejny przeskok czasowy i rozpoczęcie właściwej fabuły.

Leave a comment for: "Saikyou Onmyouji no Isekai Tenseiki – odcinek 1"