Spy Kyoushitsu – odcinek 1

Narrator bardzo poważnym tonem głosu opowiada o Wielkiej Wojnie, która wyniszczyła świat i w konsekwencji przyczyniła się do powzięcia decyzji o zaprzestaniu otwartych walk i skupieniu się na działaniach zimnowojennych. Rozmowa dwóch szpiegów, wypełniających nasze uszy głosami Shinichiro Mikiego (śmietanka seiyuu) oraz Yuuichirou Umehary (również posiadającego znaczne doświadczenie) zarysowuje zaś główny wątek – czyli misję prawie niemożliwą do wykonania, którą starszy szpieg zleca młodszemu. Następnie dostajemy sceny z jakiejś niezidentyfikowanej akcji, podczas której grupa dziewczynek w mundurkach robi jakieś szpiegowskie rzeczy. Powiedziałabym, że jest to zgrabne wprowadzenie do historii. Gdyby tylko nie chciało mi się tak śmiać podczas tego jakże poważnego fragmentu…


Lily, kryptonim Hanazono („kwiatowy ogród”), może w końcu opuścić akademię szpiegów, bo dostała wezwanie, aby dołączyć do tworzonego właśnie specjalnego oddziału. Udaje się tam pełna głośnego entuzjazmu, którym chyba tłumi swój strach kogoś, komu przez wiele lat nie udawało się ukończyć wspomnianej akademii. Co ciekawe, na miejscu czeka już na nią sześć jej nowych towarzyszek – wszystkie co o jednej tak samo nie mogące się pochwalić jakimikolwiek sukcesami. Wita je ich nowy szef, Klaus, krótko informuje po co został stworzony ich oddział (o nazwie „Tomoshibi” czyli „światło”) i każe zapoznać się ze sobą, co też dziewczęta robią. Entuzjazm głównej bohaterki okazuje się tutaj przydatny, pozwala pozostałym zignorować niepokój związany nową, niezrozumiałą sytuacją (najsłabsze uczennice fachu szpiegowskiego przygotowywane do misji, które w dziewięćdziesięciu procentach nawet dla doświadczonych szpiegów kończą się porażką).

Następnego dnia zaczyna się nauka – Klaus ma bowiem zamiar w miesiąc wytrenować je do swojego poziomu genialnego szpiega. Tutaj jednak okazuje się, że młody nie do końca wie, na czym polega nauczanie (tak samo, jak nie potrafi malować), a lekcja kończy się czasem własnym na naukę… Następny dzień nie wygląda lepiej. Lily dochodzi do wniosku, że pomoże szefowi zdobywać wiedzę o nauczaniu poprzez wyciągnięcie go na spacer po mieście, licząc, że rozjaśni mu się od tego w głowie. Już zaczęłam się zastanawiać, co właściwe oglądam i dlaczego jest to pływająca łódka na tle zachodzącego słońca i rozmowy o wielkich życiowych prawdach, gdy w końcu seria pokazała, co ma z zanadrzu, mile zaskakując.

Jestem pozytywnie zaskoczona postaciami żeńskimi w tym odcinku, szczególnie główną bohaterką, której zachowanie wcale nie jest bezmyślne, dziewczyna wie, co robi, ma cel w życiu i zaczyna działać, gdy uważa, że jego realizacja jest zagrożona. Po obejrzeniu odcinka nie ma też wątpliwości, dlaczego została mianowana na przywódczynię grupy. Zgrzytnąć tylko może wątek prawie fantastyczny, kiedy okazuje się, że ma „specjalne” zdolności – jest bowiem odporna na trucizny. Pozostałe panie nie miały jeszcze okazji się wykazać, ale budujące jest to, że twórcy nie pchają nam ich pod nos i nie tłumaczą jak krowie na rowie, która jest która, co lubi i co jest jej specjalnością (bo że takie mają, tego jestem pewna), tylko zostawiają to naturalnemu nurtowi fabuły (a przynajmniej taką mam nadzieję). Zawodzi za to Klaus – widz cały czas zastanawia się, jakim cudem to to jest szpiegiem i co myślał jego przełożony, gdy mu dawał to zlecenie. Jedyną jego zaletą jak na razie jest zręczność – poza tym pan jest oderwany od rzeczywistości, nieprzygotowany na to, czego się podjął i potrzebuje pomocy swoich nowych wychowanek, żeby ruszyć w ogóle do przodu. W końcu, dzięki Lily, można rozpocząć trening…

Leave a comment for: "Spy Kyoushitsu – odcinek 1"